Wyrodna matka małej Czeszki i inne przypadki

Dowiedziałam się, że Tomek czyta moje wpisy. Szok i niedowierzanie. Na pytanie „Ale jak to?” oraz stwierdzenie „nie możesz!” odpowiedział, że blog jest ogólnie dostępny dla wszystkich. Wobec zaistniałej sytuacji pozostało mi tylko przeryć zakamarki pamięci, czy pisałam o nim coś, po czym mógłby się sfochować, ale chyba nie. Nie wiem tylko jak to, że już wiem, wpłynie na moje dalsze wpisy. Czy pozostaną tak obiektywne i bezstronne jak TVP1? 😀
Sam zainteresowany wzrusza ramionami z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Lub tajemniczym uśmieszkiem na ustach. (Właśnie poprawiłam literówkę. Okazuje się, że zamiana miejscami dwóch pierwszych liter w słowie „ustach” obrazuje zgoła odmienną część ciała). No, dobra, skoro już się dowiedział, mogłam zrobić dwie rzeczy:
1. Zlikwidować (Tomka, nie bloga) i zatrzeć ślady.
2. Zaakceptować i wtajemniczyć. Nie do końca, ale tak trochę.
Jako urodzona pacyfistka wybrałam drugą możliwość, i w ten sposób dowiedział się nieco o mojej bandzie. Banan na jego twarzy powiększał się wprost proporcjonalnie do rozwoju opowiadania. Na koniec i on stwierdził dwie rzeczy:
1. Że czytać nie przestanie.
2. Że chce koszulkę z napisem „I love Bahama Mama” (dzięki Dziubasowa! Pomijam już fakt, że od tamtej pory łazi mi ta piosenka po głowie 😀 :D)
Ale na tym nie koniec. Jak to w małych mieszkaniach bywa – trudno tam o prywatność, więc:
„Piszesz bloga, mama? Fajnie!”
„Bloga? Ja też chcę przeczytać!”
No i dupa. Na szczęście, udało mi się zmienić temat – czyli po prostu wpuściłam im Tamalugę do pokoju 😀
Apropos Tamalugi wpuszczanej do dziewczyn, to muszę wam się do czegoś przyznać. Jestem wyrodną matką i będę się smażyć w piekle, bo… zapomniałam o mojej kochanej córeczce na całe 3 minuty! Przez cały dzień jestem na „stendbaju”. Cokolwiek robię mam Tamalugę po kontrolą, nie ma szansy żebym zapomniała o niej choć na chwilę… Gdy jednak dziewczyny biorą ją do siebie – mój umysł pozwala sobie na odpoczynek. Stałam sobie w kuchni i nieśpiesznie popijałam kawkę. Wzrok mój powędrował za okno i zawisł na jabłoni sąsiada. Nie wiem jak długo to trwało, przypuszczam, że ze 3 minuty właśnie. Nagle usłyszałam Tamalugowy śmiech zza ściany i (Boże, przebacz) zastanowiłam się co to za dziecko tak się śmieje(!!!)
Tamaluga mówi po czesku. Tomek jest o tym przekonany. To sporo wyjaśnia. Często z tonu jej głosu wnioskujemy, że właśnie zadała pytanie i oczekuje na odpowiedź. Odpowiadamy zazwyczaj „Tak, kochanie”, co w niektórych przypadkach pewnie bardzo ją dziwi. Jeśli przyjmiemy, że „Adziuła aba bibi bu?” oznacza „Czy możesz przynieść mi kanapkę z łososiem?”, na co odpowiadamy „Tak, kochanie” to oczywiste jest, że Tamaluga czeka. Prośba jednak nie zostaje spełniona, a to musi być dla niej bardzo frustrujące. Jeśli, z kolei, założymy, że łatwiej zrozumie proste komunikaty (Kali jeść) – ona może zakładać to samo w stosunku do nas. I tak też czyni, co sprawia, że coraz częściej potrafi się z nami porozumieć. Używa na przykład słowa klucza, z bogatych zasobów języka polskiego, urozmaicając je dodatkowo swoim (czeskim). „Baba ko je. Podaś?”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy „Mama, smoczek jest (tam, za łóżeczkiem, czyli spadł na podłogę). Podasz?” Albo „Buzi daś?” albo „Dzie tata?” „Idzie juś?” Albo na maksa naładowane emocjami „O jeeee!” – tak, można to przyrównać do „Oh yeah!” Uwielbiam ten dzidziowy słownik!
Ostatnio uciekam przed sąsiadem z góry. Nie mam już siły dłużej słuchać o jego niesamowicie niesamowitym psie. Wiecie, sama jestem zakochana w Panu Roniowym, ale nie zanudzam nikogo gadkami na ten temat. A tutaj: „Zobacz, popatrz tylko jak on majestatycznie merda ogonem”, „Byliśmy dzisiaj na zastrzyku, prawda pieseczku, prawda? I taki zły pan doktor zrobił ci ała…”, „Coś on saneczkuje(!) ostatnio… Może ma robaki?”, „Zmieniliśmy karmę, i teraz zdrowy pieseczek, aż kupka zwarta!”, „Ale ma ząbki piękniutkie! Popatrz jakie ząbki!”
Mało, że muszę z grzeczności, wgapiać się w psa jak wół w malowane wrota – potem zmuszona jestem oglądać jego nagrania w telefonie! Czasami gdy stoimy pod blokiem i widzimy naszego sąsiada, Tomek pyta „Jak myślisz? Dzisiaj będzie o luźnej kupce czy o weterynarzu?” „Myślę, że o weterynarzu, bo od tygodnia przeżywają wizytę.” Wczoraj wychodzę na dwór, a tuż pod klatką stoi sąsiad z dwoma kolegami. No i psem, rzecz jasna. Coś im opowiada (sąsiad, nie pies) i żywo gestykuluje (ciekawe o czym) a miny kolegów mówią wszystko… Zauważyli mnie – nie było sensu się chować. „O, dobrze, że jesteś. Popatrz na niego. Nie uważasz, że… jedno ucho ma jakby krótsze?” Spojrzałam posłusznie na psa, to samo uczynili wszyscy zebrani. Pies musiał czuć się głupawo. Po chwili oprzytomniałam i przerwałam tę farsę. „Z całym szacunkiem, ale mam ciekawsze rzeczy do roboty niż gapienie się na twojego psa” oznajmiłam. „Tak? A jakie?” zapytał. Przysięgam…

Na zakończenie historyjka obrazkowa pod tytułem „Tamaluga w restauracji”

IMG_1987 — kopia

Dobre żarcie tu podają…

IMG_1982

Cholera! Zapomniałam kasy!

IMG_1993

Na szczęście można tu odpracować:)

39 uwag do wpisu “Wyrodna matka małej Czeszki i inne przypadki

  1. Ale super, że wie o Twoim blogu!! Podoba mu się Twój styl?? 🙂 A my mu się podobamy?? 🙂 🙂
    Ja mężowi kołki na głowie ciosam o to, że mojego nie czyta haha! Ból to dupy dla niego straszny, bo tłumaczenia na Punjabi znaleźć nie może, a angielski niestety nigdy nie odda w pełni treści, bo to język dość ubogi. Streszczam mu zatem to, o czym piszę 😛

    No no, jak tak starsze córki Tamalugą szczujesz, to proponuję zrobić to samo z sąsiadem! Hahaha niech jej w pieluszkę pozagląda, a co! Przecież taką śliczną kupę zrobiła po tym obiedzie z poligonu 😀

    Polubienie

    1. Hahaha! Otworzę drzwi, wrzucę mu Tamalugę, zamknę i ucieknę 😀 Dobre!

      Nooo, język jest niestety ogromną przeszkodą… Będąc związaną z cudzoziemcami, przerabiałam to wszystko. Ileż ja filmów tłumaczyłam na bieżąco, ile mi było tłumaczonych… Nie potrafiłam wyrazić uczuć tak, by zrozumieli to co akurat dosłownie chcę powiedzieć. Wspólne kibicowanie przy meczu wyglądało co najmniej dziwnie.

      Polubienie

  2. Zawsze zazdrościłem dziewczynom zdolności językowych. Jednocześnie przyznaję, że czasem mam ochotę niektórym zakleić buzię taśmą izolacyjną parcianą. Przynajmniej na pięć minut.

    Polubienie

      1. Znaczy, że masz nie zaklejać! Zaklejaniu mówimy stanowcze: ni chuja 😀
        Komentuj, komentuj, jak najbardziej w wolnym, niezawisłym blogu tatamara!
        bo niewiele nam tej wolności już zostało…

        Polubienie

  3. Kiedyś (jakieś dziesięć lat temu) Fizolof był namiętnym czytelnikiem mojego bloga, nawet komentował wpisy. Potem jakoś mu przeszło.
    Ja się szczególnie nie chwalę wśród rodziny czy znajomych, że bloga piszę, a już na pewno nie podaję jego adresu. A nóż widelec ktoś się obrazi? Czasami tylko nachodzi mnie refleksja, jak zareagują na niego moje dzieciaki (kiedy oczywiście zaczną już czytać). No bo jak powiedzieć Zuzi, że została Siusią?

    Polubienie

    1. Ja też nikomu nie mówię i lepiej byłoby gdyby nikt ze znajomych nie wiedział. To nawet nie chodzi o to, że coś tam mogą na swój temat przeczytać (w końcu prawdę piszę:) ale nie czułabym się swobodnie, wiedząc, że czytają. Mam nadzieję, że i Tomkowi przejdzie:)

      Polubienie

  4. Cholipcia. Mieszkasz pod moim ojcem, jak bum cyk cyk. Odkąd ma „nowego psa”, to wypisz-wymaluj Twój sąsiad. Nawet Messenger ugina się pod ciężarem psiego geniuszu, charakteru i kału, na szczęście w tej właśnie kolejności. I żeby nie było – ja też jestem psiarą, gdyby nie mąż i córka, skończyłabym jak Violetta Villas, to pewne!
    Co do czytania bloga, to podobnie jak Ty zareagowałam, kiedy odkryłam, że czytają go panie z ośrodka adopcyjnego. Podejrzewałam to zresztą od samego początku, ale to jednak nie to samo, co usłyszeć ich „przyznanie się do winy”. Ośrodka likwidować nie będę, bo są z niego fajne dzieci 😉 Bloga też nie, bo gdzieś muszę swoją grafomanię uskuteczniać. Ot co.

    Polubienie

    1. Uśmiałam się z Twojego taty:) Ja jestem psiarą, ale mój Tomek… jeszcze większym psiarzem, więc stopujemy siebie nawzajem, bo inaczej byłoby „Viallasów dwóch” 😀 plus Tamaluga, która już piszczy i klaszcze na widok każdego psa.
      Fabryki Księżniczek (i Książąt) nie można zlikwidować w żadnym wypadku! A czytelników i tak będzie ci przybywać, czemu akurat w ogóle się nie dziwię! I z tym optymistycznym akcentem na ustach idę wreszcie zalać sobie kawę :/

      Polubienie

  5. Nie uciekaj od blogowania 🙂
    Cześć, weszłam przypadkiem ale zaintrygował mnie twój wpis i mam radę 🙂 Na prawdę nie likwiduj bloga.

    Ja tak zrobiłam i ciężko mi opisać jak bardzo tego żałowałam.
    Też mój Luby dowiedział się o Nim. Pierwsza moja reakcja to była
    „ALE JAK TO :0 ?! ” Miał to być mój mały kącik w Naszym malutkim M. Moja mała prywatność do której nie miał mieć wstępu (nawet używałam stron incognito). Czułam się w jakimś momencie zdradzona.
    Postanowiłam przestać pisać. Pierwszy miesiąc jakoś minął tylko na zaglądaniu, w drugim zanurzyłam się w pracy, trzeci zleciał, a w czwartym bardzo mi tego zabrakło. Pisania, czytania, komentowania. Kolejne miesiące coraz bardziej myślałam jak do tego świata wrócić, najpierw po cichu zwiedzałam blogi, potem anonimowo komentowałam, aż w końcu stwierdziłam, że już pora założyć nowego. 😀 i jestem 🙂

    Teraz patrząc wstecz. Może jednak dobrze, że Luby wiedział o tamtym. Miałam dużo wpisów, a sam stwierdził, że piszę ciekawie i o Nim, i o naszym życiu więc mam pisać dalej… tylko ta mała zdrada (bo nie miał wiedzieć ! to był mój świat, moje kredki) bardzo bolała. O tym blogu na razie nie wie, ale ja już wiem, że nawet jak się dowie to nie przestanę pisać 🙂

    Polubienie

    1. Wiem, wiem, to taki nasz skrawek prywatności:) Ale nie przestanę pisać, bo to mi poprawia humor i poznaję fajnych ludzi. Ty też nie przestawaj i nie wpadaj przypadkiem tylko proszę odwiedzać mnie regularnie, no!

      Polubienie

  6. Matko i córko ja się też tak bunkruje z blogiem, że jak ktoś ma usiąść do mojego kompa to nawet historię usuwam 😛
    A przecież prawdę piszemy, to czego tu się bać 😛
    Ja to na początku się zastanawiałam, jak opisywać różne historię, żeby nawet jeśli ktoś z moich znajomych przypadkiem trafi na mojego bloga, to żeby nie skojarzył, że ja to ja i martwiłam się prawie tak mocno jak puszczam lotka i zastanawiam się co zrobię z tymi milionami co wygram 😛 Ale z czasem przestałam się w ogóle tym przejmować, trochę się nieswojo poczułam jak się trochę „tłoczno” zrobiło i się pojawiłyście jako aktywne czytelniczki, ale później mi przeszło i swoboda wróciła.
    Ejjjj ja z moim psiakiem też tak mam! Fuck ! Nie mam dzieci, to chociaż mogę się podniecać jakiego zajebistego psa mam 😀 !
    Tylko tak dziwnie czasem, cały fb czy inst zawalony zdjęciami dzieci, noworodków i innych świeżo urodzonych a pomiędzy foty mojego psa jak się turla, z jajcami do góry, w marchewce albo pływa w kałużach 😛 Ot, taka to pańciowa miłość 🙂

    Polubienie

    1. No właśnie: jak pisać o znajomych żeby nie skojarzyli… Co z tego, że zmienię ich imiona, albo podam inicjał (masz sympatię? Podaj jej inicjały – „Złote Myśli” w podstawówce, ktoś pamięta?) Dom mogę zmienić w mieszkanie, psa w kota, ale przygody pozostają te same! Jak mają się kapnąć i tak się kapną 😀
      Sikam z „jajec psa na instagramie”… Uwielbiam swoje dzieci i swojego psa, ale wiem, że nie każdy tę pasję będzie podzielał, więc ograniczam info 😀

      Polubienie

      1. Ja się na początku oszukiwałam, że taka ze mnie spryciula, że jak zmienia imię z Joanna na Zuzanna to na pewno nikt się nie kapnie o co chodzi xd Ale jak wracam do starych notatek, trafiam na moment mojego zaskakującego sprytu, to śmieje się pod nosem i stwierdzam fakt iż czasem to jak bardzo sama siebie oszukuję, jest godne pożałowania xd
        Ja pamiętam ! (czy to znaczy, że jestem już starym próchnem xd), a dziś na strychu odkopałam pamiętnik z 2004 roku, bardziej taki, gdzie wpisywały się różne osoby z mądrymi cytatami, ale mądre cytaty nic nie pomogły, mój poziom IQ pozostał na stałym poziomie (nie dodam, że niskim xd) 😛
        Noo ja też nie zawalam, ale wiesz wszędzie dzieci, maluszki, słodkie ciuszki i słit komentarze to też chcę być fajna wrzucę fote chociaż psa którego przytulam a jego mina mówi zawsze to samo „weź spierdala*…”, bo na ten moment nie mam nic lepszego do zaoferowania 😛

        Polubienie

      2. Myślałam zawsze, że mina „weź spierda..j” dotyczy tylko kotów 😀 😀 😀
        Jeśli znasz „Złote Myśli” to tylko oznacza, że to badziewie miało (ma?) bardzo długi żywot 😀
        Cytaty jeszcze nikomu w życiu nie pomogły. No, chyba, że to cytaty z „Kubusia Puchatka”, bo te wymiatają.

        Polubienie

  7. Czytający znajomi i członkowie rodziny to jest zawsze problem.
    Ja miałem go też długi czas, tym bardziej, że pisałem rzeczy o wiele bardziej ostre niż dzisiaj. O wiele!
    Rozłaziło się po kościach, może dlatego, że ja zwykle co w sieci to na języku, a moja własna najbliższa rodzina uważa, że niech „se” Sławek pisze co chce, przynajmniej nie będzie zanudzał nas swoimi teoriami. Z czasem już nie chciałem nikogo zabijać, zmieniać stylu, tematyki i przyjmowałem wszystko na klatę.

    O wiele gorzej było z koleżankami z pracy, które stanowią dla mnie niewyczerpane źródło inspiracji, a niekoniecznie im się to podoba. I znowu moja klata cierpiała, mimo, ze żadnych imion, nazwisk, bliższych okoliczności. Nawet płci dzieci zmieniałem – może dlatego, że moje historie nie miały dotyczyć ich, a problemu…

    Ja już zapomniałem jak to jest z takim szkrabem. Dwa takie wychowałem i dziękuję za więcej.
    Po latach te historie wyglądają o dużo bardziej różowo, chociaż nie narzekam…
    Pozdrawiam słonecznie

    Polubienie

    1. Taaa koleżanki z pracy to świetne źródło informacji. I sąsiedzi.
      Ja też zmieniałam imiona, wiek ale ze zmianą płci wolę ostrożnie, z uwagi na inwigilację ze strony jedynego słusznego rządu.
      No, cóż, Sławku, nie chcę cię straszyć, ale… Ja też wychowawszy dwa szkraby myślałam (byłam przekonana), że na tym koniec. Także, tego… Ja również pozdrawiam (podeszczowo, ale mam nadzieję, że wkrótce słonecznie:)

      Polubienie

  8. Polecam się na przyszłość 😀
    Mojemu wydrukowałam pierwszy rok bloga na rocznicę, po przeczytaniu stwierdził „nie zgadzam się z tym!” ;))
    Wie, że piszę i że nie przestanę 🙂 W końcu sam dostarcza materiału na codzień…
    PS. Fajne zdjęcia! 😀 Mam taką palmę na głowie jak wstaję rano 😀

    Polubienie

    1. Nie zgodził się z ideą blogowania czy treścią wpisów?
      O nie! Nie przestaniemy pisać! Blogerki na barykady!
      Tak, oni są świetnym materiałem hehe 😀
      Dzięki:) Lepsza palma z rana niż tapir, na ten przykład…

      Polubienie

      1. Nie zgodził się ze swoim obrazem – ale nie przejął się tym specjalnie.
        Tak, blogerki na barykady! Zawsze jak coś wypiłam, to twierdziłam, że kiedyś poprowadzę na barykady lud! Tylko jeszcze cyc trzeba odsłonić i będzie jak na obrazku 😀
        Ps. Moja śp Babcia mówiła zawsze na takie totalne rozczochranie „Wku*wiony Chopin” 😀

        Polubienie

  9. Dzień dobry,blog i tajemnica,skąd ja to znam… parę lat temu próbowałam o tym powiedzieć mojemu byłemu ślubnemu, ale nie spotkało się to ze zrozumieniem, więc… w tej chwili wie chyba cztery osoby, nie rodzina, i niech tak zostanie… 🙂
    Aha, i też jestem psiarą, ale… informacje o kupkach przekazuję tylko weterynarzowi… 😀
    Pozdrawiam słonecznie …

    Polubienie

    1. U moich znajomych omal nie skończyło się rozwodem:
      – Kochanie, prowadzę bloga, wiesz?
      – Głuptasku, o czym ty możesz pisać…
      😀
      To teraz już rozumiem dlaczego sąsiad ciągle zmienia weterynarza! Długo z nim nie wytrzymują:D

      Polubienie

  10. Raz moja Lokalna Przyjaciółka-LP- w czasach kiedy notki trafiały na główną na Onecie, przeczytała jakiś mój post- być może nie jeden- i mówi do mnie, wiesz, jakaś Roksana była na tym samym weselu co ty. Szybko zagadałam, i temat nie wrócił ;DD
    Druga przyjaciółka, która wie że, piszę ( PT), twierdzi że mogłaby odszukać, ale po co- i lofciam ją za to jeszcze bardziej ;p Zresztą ona wie, że ja pisać zaczęłam dla Bliskich, i kiedyś dostaną link do bloga, ale to jeszcze nie czas.
    Piszę na dwóch kompach osobistych, nikt inny z nich nie korzysta, w domu jest jeszcze stacjonarny do pracy, włączony cały czas, więc…

    Im dłużej się pisze tym bardziej cenzura się włącza, niestety…Z ulgą przyjęłam, że Onet już tylko blogi kulinarne promuje 🙂
    i jakby co to nie chcę wiedzieć, że ktoś to czyta z moich bliskich ;p
    tak jest higieniczniej ;ppp

    Polubienie

    1. Haha, dobre z tą Roksaną.
      No, właśnie, apropos, ja dzisiaj też zauważyłam ciebie w sławnych blogerach, i myślę sobie „Wow, ale mnie zaszczyt spotkał! Gdybym wiedziała wcześniej, wstydziłabym się zagadać” 🙂
      Nie wiedziałam, ze Onet promuje tylko kulinarne blogi, w ogóle słabo się orientuję jeszcze w tej „blogosferze” :/

      Polubienie

      1. ;))
        Onet ma specyficzną gloryfikację, nie ma co się tym podniecać ;ppp
        choć miło znaleźć się w loży ;p

        Polubienie

  11. Trzymałam w tajemnicy sprawę bloga dość długo, później wytropił DD (Dorosły Dziecek) bo czytała to jego dziewczyna i połowa studentów z wydziału prawa. Więc poszło z górki – DD robi mi nieraz obsługę techniczną i służy pomocą IT Mąż po wypaplaniu przez DD zarzeka się że przeczyta ale póki co stwierdził że nie będzie sobie psuł mojego wizerunku i nie chce . Ale DD mu streszcza wyklinając na wyrodną matkę że mu reputację popsuła

    Polubienie

Dodaj komentarz