Głucho na ucho, a ruchy na wargach

Ze wszystkich części ciała, Tamaluga umie powiedzieć „oko”. „Upatrzyła” sobie „oko” , że tak się słownie popiszę pleonazmem (sprawdziłam w encyklopedii 🙂 Mało, że upatrzyła, to jeszcze dźga nas z upodobaniem, coby nie było wątpliwości, o jaką część twarzy chodzi. Zanim jednak oślepnę – przypuszczam, że pierwej ogłuchnę. Na amen.
Gdy mama powtarzała, że od głośnych dźwięków można ogłuchnąć, myślałam, że to bzdura. Przeżyłam przecież walkmany, discmany, boomboxy oraz różne inne boxy i sprzęty grające głośną muzę. Nie przeżyłam jednego: Tamalugi.
Jej pisk osiąga niewyobrażalnie wysokie tony. Przekracza wszelkie dopuszczalne bariery, normy, kodeksy i paragrafy. Sprawia, że owady i inne żyjątka padają w promieniu kilometra, a ludzie zamierają w bezruchu. Tamaluga zaczęła piszczeć, od kiedy odkryła, że umie. Piszczała gdy była zła, szczęśliwa, podekscytowana, znudzona, czyli kilka razy na dobę. Najlepiej wprost do mojego ucha. Tak się złożyło, że przeważnie prawego. Na szczęście ostatnio piszczy coraz rzadziej, ale co mi zepsuła, to zepsuła – na prawe ucho niedosłyszę.
Cholernie utrudnia mi to komunikację międzyludzką, bo zdarza się, że słyszę rozmówcę tylko częściowo. No i tak sobie gadamy, gadamy, aż tu nagle następuje zmiana wyrazu twarzy rozmówcy, co wyraźnie sugeruje, że:
A. Zadał pytanie
B. Sprzedał jakiegoś „niusa” i czeka na moją reakcję.
Każdy normalny człowiek, (czyli cała reszta populacji), poprosiłby po prostu o powtórzenie. Ale nie ja, no bo ile razy można prosić? Przecież to siara, normalnie. Wobec tego mam dwie odpowiedzi: „Taaak?” i drugą, równie inteligentną: „O!” Używam je w kolejności przypadkowej, zamiennej lub wybieram jedną z nich i na niej jadę do końca. Nie mam wyboru, zwłaszcza gdy rozmówcę charakteryzuje nieprzenikniony wyraz twarzy i nie wiem, czy po tym, co mi właśnie powiedział, powinnam się cieszyć, czy wręcz przeciwnie. Uważam, że „Taaak?” i „O!” są jak najbardziej neutralne. Chociaż nie zawsze działają. Tak, naprawdę to rzadko kiedy… Czasami się uda, częściej jednak rozmówca gapi się na mnie jak na wariatkę (dosłownie widzę jak w jego mózgu pojawia się wielki znak zapytania). Nie wiedzieć dlaczego, gadka potem w ogóle się nie klei…
Oprócz dwóch standardowych odpowiedzi, mam też dwie miny (na pewno je znacie, a jak nie – spróbujcie poćwiczyć):
1. Pół uśmiech, czyli uśmiech, ale nie do końca. Rozwarcie ust odrętwiałych, jak byśmy wyszli z gabinetu, w którym szalony dentysta użył zbyt mocnego znieczulenia.
2. Trzy w jednym, czyli połączenie uśmiechu z obrzydzeniem i ogromnym zdziwieniem. Rozwarcie gęby znaczne.
Bardzo ważne, aby uśmiech nie był oczywisty, bo przecież nie mogę ryzykować. Może rozmówca właśnie opowiada o pogrzebie, rozwodzie lub odkryciu u siebie maniactwa natręctw. Albo skrętowstrętu. Albo syndromu oka kaprawego. Lub o wszystkich pięciu rzeczach na raz. Ważne, by go w razie czego nie urazić, bo reszta nie jest ważna, tak jak i mój wygląd – w obu grymasach wyglądam jak debil.
Ostatnio spotkałam B, moją dawną sąsiadkę, więc wypadało się chociaż przywitać. No i, oczywiście, B włączył się gadulec. Męczyłam się okrutnie, zwłaszcza, że B ma wadę wymowy. Rozumiałam co trzecie zdanie, a i tych bardziej się domyślałam. Cóż, jak mawia Chylińska „to był cholernie długi wykon”, więc musiałam wykorzystać wszystkie cztery patenty. Możecie mnie sobie wyobrazić? Możecie wyobrazić sobie tę rozmowę?
Chyba przy czwartym „O!”, połączonym z miną nr 2 – B urwała wywód i spojrzała na mnie, tak jakoś… inaczej. A może mi się wydawało, w końcu wzrok też już nie ten, co dawniej… No, w każdym razie zapytała: „Źle się czujesz?” A ja czułam się zajebiście. Tylko tęskniłam za bezpiecznym akustycznie domkiem.
Postanowiłam, że nauczę się czytać z ruchu warg. Najlepszą do tego sposobnością są wieczorne seanse filmowe, których fonia, jak wspominałam, przyciszona jest ze względu na Tamalugę, niemal na maksa. Wczoraj tak się skupiłam, że udało mi się odczytać z ruchu warg ponad 1/3 filmu! Zachłyśnięta sukcesem brnęłam dalej w dialog kochanków, do momentu, gdy niechcący wcisnęłam „i” na pilocie i wyświetliła się informacja. Powiem tyle: film był produkcji duńskiej i moja radość się ulotniła. Zrozumiałam, że tekst, który dotąd tak pięknie przetłumaczyłam to stek bzdur.   Fak, fak, fak!

Dzisiaj poćwiczę na polskim filmie, zwłaszcza, że znajomość języka pozwala mi w każdej chwili cofnąć, pogłośnić i zweryfikować. Boszszszsze…

 

 

25 uwag do wpisu “Głucho na ucho, a ruchy na wargach

  1. Hahahaha rozbroił mnie ten duński film 😀 😀 Ale wiesz co?! Przecież mogłaś właśnie odkryć, że znasz duński!! Spróbuj też na innych produkcjach. Hiszpańskie ( ❤ ) mogą dać w kość, bo w zależności od regionu tę samą literę różnie się wymawia (śmieszy mnie to ich zapluto-sepleniące "tsss").

    Dzięki za nowe słówko: pleonazm. Bardzo ciekawe 😀

    A propos oczu- kiedyś w gimnazjum, przed klasówką z biologii, większość klasy przypominała sobie materiał z notatek. Ktoś zapytał pewną Rokę, czy wszystko umie, na co ona ze zgrozą wykrzyknęła, że umiała całe oko, ale wypadło jej z głowy!! Wszyscy tarzali się ze śmiechu, łącznie z Roką. Z wyjątkiej jednej dziewczyny, która nie zrozumiawszy żartu wykorzystała jedną z Twoich uniwersalnych min. Na drugi dzień Roka pokazywała wszystkim smsa od tej dziewczyny, która nie załapała żartu- dopiero w domu po szkole zaskoczyła i wyła ze śmiechu w smsie 😛 Coś w tym chyba jest, że lekarze nie kojarzą w ogóle żartów- ona jest dziś chirurgiem, natomiast moja siostra- radioterapeutka, śmieje się na komediach dlatego, że ja się śmieję 😛 😛

    Polubienie

    1. Z Hiszpańskim mogłabym mieć problemy ze względu na szybkie mówienie. Z samym językiem w miarę OK, bo uczyłam się kiedyś i sporo pamiętam.
      Dobre z tym okiem wypadającym z głowy. Nie wiem nic o lekarskim poczuciu humoru. Wiem natomiast, że przed egzaminem poczucie humoru może być bardzo zaburzone 🙂

      Polubienie

  2. Hahahaha! Moje alter ego!
    Też jestem pół-głucha i sto razy dziennie pytam Dziubasa „Cooo?!”. Ja chyba przez jakieś tam niegdysiejsze zapalenia ucha, choć swoją drogą Bob też od jakiegoś czasu piszczy.
    I właśnie – Dziubasa to mogę się dopytywać milion razy ale gorzej z innym rozmówcą i wiesz co? Stosuję te same triki 😀 😀 😀 Nieraz jak widzę dziwną reakcję rozmówcy, to wiem, że na pewno wyszłam na kogoś, kto albo nie słucha i zmienia temat o 180 stopni, albo na stukniętą 😀

    Polubienie

    1. W ogóle to myślałam, że tłumaczę z angielskiego. Nawet podobnie paszcze otwierali 😀
      Faktycznie, czasami coś mi tam nie grało… Ale żeby nie zorientować się, że każdy dialog jest kompletnie pozbawiony sensu??? To chyba tylko ja tak potrafię 😀

      Polubienie

  3. Ludzik swego czasu miała niedosłuch i ciągle było wielkie „cooo?”. Po usunięciu migdałka słyszy wszystko, szczególnie to, czego słyszeć nie powinna. Za to „posprzątaj pokój” nadal jakoś jej umyka…

    Polubienie

  4. Duński film 😀 hahaha 😀
    Czasami jak niewam podobne wpadki to żałuje, że nie ma kamery skierowanej na mnie 😀 jakbym to w końcu połączyła w jeden film to bym zdobyła wszystkie nominacje na najweselszą komedię 😀

    Polubienie

  5. ze słuchem to i ja mam problem, skutecznie zakłócają mi szumy, aby zrozumieć większość co do mnie mówią- tu intuicyjnie się domyślam ;p
    najgorzej jest z rozmowami przez telefon. Miałam swojego czasu taką rozmówczynię, co 2/3 nie wiedziałam co do mnie mówi ;pp ale akurat w tym przypadku nie zależało mi, żeby wiedzieć ;p a że przy okazji wyszłam na mało rozgarniętą, to mi akurat też nie przeszkadzało, i dobrze, jak się okazało po czasie ;p

    Polubienie

    1. Oo! Właśnie: przez telefon to w ogóle tragedia. Zwłaszcza gdy dzwonią z ofertą, reklamą itd. One tam chyba przechodzą taki sam kurs, co kasjerki z Rossmanna – infantylnego seplenienia. Ale tych „rozmów” ja też nie żałuję 😀

      Polubienie

Dodaj komentarz