Jak utrzymać poziom w pionie

Piję i piję i piję i normalnie napić się nie mogę. Herbatę, za herbatą z przerwami na wodę. Idzie na upały, jak powiedziałby Tomek, albo na mróz. Śledząc aurę za oknem, prędzej na to drugie. Zimno, śpiąco i wiertara. Od rana do wieczora. Czasami to już nie wiem, czy ona wciąż jeszcze huczy, czy to już tylko echo w mojej głowie. W dodatku za każdym razem słyszę ją z innej strony. A może tak jest w istocie? Może wszyscy sąsiedzi na raz, zmówili się i mają remont?
Wynoszę śmieci do segregacji, jak zwykle objuczona niczym muł w dzień targowy. Bo przecież śmieci do segregacji nie można wynosić regularnie. One muszą się uzbierać. I uzbroić w cierpliwość. Wychodzę, więc: w każdej ręce po dwie reklamówki plastików, pod pachą dwa opakowania po pizzy, znad gumki od dresu wystaje butelka po whisky. Wreszcie opróżniona do końca, po trzymiesięcznej wegetacji pod zlewem. Wyglądam, zaiste, zacnie. Jak Józio spod Żabki.

Przemykam, najpierw spokojnie, potem przyspieszam nieco, by ostatecznie świńskim truchtem dobiec do kontenerów. Nie mam ochoty na sąsiedzkie pogaduszki, zwłaszcza z flachą za pasem. No i, oczywiście, jak na zawołanie, wyrasta przede mną Renatka spod dwudziestki. Akurat ona! Gumowe ucho z Toystory. Trzecie oko Pana Kleksa. Od świtu do nocy przyklejona do parapetu swojego okna, na najwyższym piętrze, z racji czego nazywana jest przez Tomka snajperem. Renatka, która nagle wyrosła przede mną, z rozwianym włosem grzebie w śmietniku. Nie powiem, na chwilę poprawia mi to humor.
„Cholera, wyrzuciłam nożyk z obierkami. To już trzeci w tym miesiącu”. „Mhm” mówię, bo nie bardzo wiem, jak to skomentować. Jednocześnie, korzystając z jej nieuwagi, błyskawicznie wrzucam butelkę do kontenera z napisem „szkło”. Nie wiem co sobie myślałam, bo zauważyć to może i nie zauważyła, ale usłyszała na pewno. Renatka porzuca w końcu poszukiwania i zwraca się w moją stronę z błyskotliwym pytaniem:
„A gdzie już oni robią?”
Milczę, w obawie, że zwariowała, co może być niebezpieczne.
„No? Gdzie są?”
Muszę coś powiedzieć, bo napiera na mnie.
„Kto?” pytam nieśmiało, modląc się by było to właściwe pytanie.
„No, jak to? Ludzie od pionów!”
Nie wiedziałam, że od pionów są ludzie. Gdzie oni byli, gdy pijanego kumpla prowadziliśmy do domu?! Jemu to by się wtedy pion przydał, a nie teraz…
„Pionów?” upewniam się jeszcze.
„Pionów! Pionów! Instalację wymieniają!”
Aaaa…
„Ale jak to tak? Bez żadnej informacji? Wejdą mi do domu i skują kafle w łazience???”
„No wejdą, wejdą! To ty nie wiesz, że piony wymieniają?”
Nie wiedziałam.
„To ty nie słyszysz wiertarki?!”
No, to już pomówienie!
„Zrobią piony i ciepłe rurki.”
Ciepłe rurki. Co za zboczony snajper.
„Znaczy się rury na ciepłą wodę…”
Aaaa…
„…żeby bojlerów nie mieć w mieszkaniu. Możesz już swój demontować!”
Pomyślałam o moim 30 kilowym podgrzewaczu wody, wielkim na pół ściany i zrobiło mi się słabo. Dużo słabiej niż na myśl o rozwalanych kafelkach. Wróciłam do domu słaniając się na nogach.
„Tomek, Renata mówi, że robią piony…”
„Wierzysz snajperowi? To bzdura jakaś!”
Po południu wychodzę przed dom, gdzie jeden z monterów zrobił sobie przerwę na dymka.
„Gdzie już jesteście?” pytam.
„To znaczy?”
„No z tymi pionami. Skąd zaczeliście?”
„Eee, nie. My u sąsiadów, prywatnie…”
To byłoby na tyle z ogólnej wiedzy snajpera.

 

Mam niusa dla średnio-zainteresowanych: wróciło Koło Fortuny. Ktoś kojarzy ten teleturniej z dawnych lat? No właśnie. Latam sobie po kanałach i bach! – Koło Fortuny, no nie wierzę… Oglądam z ciekawością, która dość szybko przerodziła się w zażenowanie i niesmak. Chyba jednak pierwotna wersja trzymała poziom nieco wyższy… O tak, zdecydowanie wyższy, stwierdzam, obserwując podrygi prowadzącego oraz… Moonwalk, w szpilkach, w wykonaniu jego asystentki. Jezu.

A potem nadeszła idealna pointa. Zwyciężczyni odcinka miała odpowiedzieć na pytanie, zawarte w haśle. Za dodatkowy hajs – pięćset plus, czy coś…
– W jakim mieście znajduje się Coloseum? – pyta uradowany prowadzący.
Odpowiedź zdawała się być jeno formalnością. Chyba, że…:
– W Licheniu – odpowiada niewiasta.
Także, tego.
Ponieważ w pobliżu latał zabłąkany komar – musiałam w końcu zamknąć usta. Pomogłam sobie ręką. Potem zaczęłam też mrugać oczami, bo wytrzeszcz wysuszył mi gały na amen.
Jak się domyślacie, internety nie zostawiły na biedaczce suchej nitki. A ja się pytam, dlaczego? Przecież w obecnym stanie rzeczy, to najbardziej bezpieczna odpowiedź.

30 uwag do wpisu “Jak utrzymać poziom w pionie

  1. Jestem u Ciebie pierwszy raz i bardzo mi się podoba sposób w jaki piszesz! Ja się zastanawiam co przyszło Rafałowi Brzozowskiemu do głowy, żeby prowadzić Koło fortuny 😛 Najlepsze było jak się spalił przy odpowiedzi tej dziewczyny i wytłumaczył ją, że to wina stresu haha. Pozdrawiam!:))

    Polubienie

    1. Ooo!!! Dzięki bardzo za przypomnienie, bo nie mogłam skojarzyć nazwiska prowadzącego. I trochę mnie to męczyło:)
      Dziękuję również za komplement i… no cóż… zapraszam do rozgoszczenia się:)

      Polubienie

  2. Hahah, SNAJPER 😀 Który najwyraźniej wierzy, że ONI są wszędzie :>
    Ja z teleturniejów oglądam tylko (jak uda mi się trafić) 1 z 10 – reszta mnie doprowadza do frustracji i zawsze myślę to, co w samolocie „Wszyscy zginiemy” 😉

    Polubienie

    1. Ja też oglądam 1 z 10! Wyłącznie. I też, jak trafię:) Najgorsze, że ten ich charakterystyczny dźwięk, (zwłaszcza ten od błędnych odpowiedzi) nie tylko mnie wkurza, ale też budzi Tamalugę, więc gdy ona śpi – oglądanie odpada. Chyba, że standardowo wyciszone, co w przypadku teleturnieju już w ogóle nie ma sensu 😀

      Polubienie

  3. Coloseum w Licheniu? Boszzzz, co za poziom… Przecież nawet Księżniczka wie, że Coloseum znajduje się w naszym mieście, w dodatku na przyległym osiedlu i jest najlepszą pizzerią w okolicy 😉

    Powiem Ci, że z kolei mojego podwórkowego Snajpera to chętnie bym zamieniła na tę Twoją Renatkę… Chociaż określenie „Snajper” wydaje się mieć tu wydźwięk podwójnie ironiczny, bo dziadek jest już głuchy i ślepy… co jednak nie przeszkadza mu posiadać listy (!) numerów rejestracyjnych aut wszystkich sąsiadów i dzwonić po SM za KAŻDYM razem, kiedy ktoś „nietutejszy” zaparkuje w zasięgu jego radaru (musi jakiś mieć, skoro nie dowidzi, a obce pojazdy od razu wykrywa). Do mnie też wezwał strażników, jak zmieniłam auto. I nie ma to tamto, że swój, że sąsiadka. Numeru na liście brak, czyli ani chybi maszyna wroga. Zatem… gdzie można zamienić dziadka na Renatkę?

    Polubienie

    1. Hahaha!
      U nas, teoretycznie, w ogóle nie wolno parkować, więc Dziadek by się zanudził. Chyba, że znalazłby sobie coś innego do roboty. Możemy spróbować z tą wymianą, ale uprzedzam, że Renatka nie tylko wie wszystko o wszystkich, ale też tych wszystkich zagania do roboty! Śmiać mi się chce, gdy widzę jak jeden sąsiad kosi trawę (na nienależącym do nas skwerku), a ona z okna dyryguje. Drugi sąsiad przycina żywopłot, a trzeci sprząta przy garażach… Niczym w Alternatywy 4 !

      Polubienie

      1. Wystarczy, jak pogodni tych spod dwójki, żeby nie rzucali petów na klatkę, a tego spod jedynki, żeby gasił światło w piwnicy… tylko co ona biedna będzie wtedy robić?

        Polubienie

  4. HAHAHAHAHAHA matko 😀 😀 Pion miał wolne również wtedy, kiedy moja mama spróbowała ruskiej wódki hahahahahahahaha
    Hahahahahahhahaha 😛

    Jak ja się cieszę, że mieszkam w bloku jednak. Mogę umrzeć na klatce na swoim piętrze i nikt nawet nie zauważy 😉

    Polubienie

  5. Podczytuję Cię z wolna jakoś od wczoraj (? Chyba, że włączył mi się dzień świstaka, hmm…) i bardzo podoba mi się Twój sposób pisania oraz poczucie humoru.
    Tak więc, pozwoliłam sobie rozsiąść się na Twojej blogowej kanapie, walizka zmieściła się, chwała Bogu, pod 😉

    Polubienie

    1. Kochanieńka, walizeczka to na stół, na stół i jedziemy z koksem :p 😀 (Zwłaszcza jeśli są w niej słone paluszki i czekolada)
      Bardzo miło mi cię gościć, więc przesuń się nieco na tej kanapie, bom też dzisiaj strudzon wielce 😀

      Polubienie

  6. Ojej, a ja nie oglądałam 😦 A czy było „Madziu, pocałuj pana”? Bo jak nie to ja nie oglądam 😛
    Co by nie mówić, na tamte czasy Koło Fortuny to był hicior. Pamiętam jak kiedyś nawet nagrałam jeden odcinek na magnetowid, bo nie było nas w domu i to wtedy akurat gość niby wygrał BMW. Wow!! Nie wiem, czy potem nie okazało się, że to wszystko było ustawione, jakoś tak.

    Konkurs w radiu:
    -Proszę podać jakie miasto nazywają Miastem Aniołów
    -Toruń, odpowiada gość.
    Prowadzący zbaraniał. No, ale czemu? To się przecież nazywa lokalny patriotyzm prawda? Co tam gościowi wyjeżdżają z jakimś Los Angeles skoro my mamy swoje anioły. Ha! Dostał dodatkowe pytanie i …. oczywiście nie odpowiedział. A wy się dziwicie, że ktoś nie wie, gdzie Koloseum jest. No wiadomo, że w Warszawie! (gdyby ktoś nie wiedział tak się potocznie mówi na okrągły blok przy ul. Grójeckiej 😉

    Wesoło macie w tym bloku. U mnie zawsze była nuda. Tylko jeden wariat co to spuszczał swojego agresywnego psa jak tylko widział, że ktoś wyszedł na spacer ze swoim… Ot tak dla rozrywki.
    pzdr.

    Polubienie

    1. O Jezu… Madziu pocałuj pana… Zapomniałam o tym! Hahaha!
      Nie ma nudnych bloków, tylko nieodkryci sąsiedzi 😀
      Wiedza o stolicy – zawsze w cenie – dzięki:)

      Polubienie

Dodaj komentarz