Pająki, świeżaki i nocne tofu ze spalonej patelni

Przeżyłam inwazję ośmionogich gówienek. Wielkości główki od szpilki, ale wiadomo jak to jest: dzisiaj główka od szpilki – jutro pudełko zapałek. Wypełzły spod lodówki. Najpierw wyszły trzy, w pewnej od siebie, odległości. Zrobiły to dla niepoznaki, żebym się nie zorientowała, że działają drużynowo. Faktycznie, najpierw się nabrałam, że to czysty przypadek, a wtedy kolejna trójka, zamiast chwilę odczekać – też zaczęła wspinać się do góry. Czyli sześć – to już nie był przypadek. Przybyły z zemstą – przypuszczam, że dzień wcześniej wsysnęłam w odkurzacz ich matkę. Wiedziałam, że wieczór mamy już zaplanowany: Tomek odsunie lodówkę, którą będę musiała przy okazji umyć, gdy tymczasem on odkurzy dokładnie wszystkie kąty.
Radocha z odzyskania laptopa nie zna granic i popycha mnie do przeglądania różnych dziwnych stron. Zaczęłam nawet czytać artykuły, które mnie kompletnie nie interesują, (mało brakowało, a wzięłabym udział w konkursie na najgłupszą minę miesiąca, na szczęście opamiętałam się w porę.) W każdym razie trafiłam na artykuł o złodziejce naklejek.
Kobieta, będąc w jakimś mieście przejazdem, wstąpiła tam do lokalnej Biedronki. Zrobiła zakupy na 170 złotych (swoją drogą nie pojmuję, co ona mogła tam kupić, bo ja choćbym zrobiła w Biedrze zakupy swojego życia – nigdy nie przekroczyłam stówy)no i zażądała naklejek na świeżaki. Coś tam, coś tam – nie pamiętam, ale chyba kasjerce zabrakło i skierowała ją do drugiej kasy. Kobiecina stanęła, coś tam w międzyczasie dokupiła, i otrzymała swoje naklejki. Wtedy rozegrały się sceny niczym z filmu akcji – podbiegł do niej ochroniarz i wyjął z jej torby pudełko z naklejkami. Babka tłumaczy, że nie wie jak się tam znalazły, i że prawdopodobnie wrzuciła je razem z zakupami. Na nic tłumaczenia: w końcu szło o najwyższą stawkę – świeżaki. Przyjechała policja, zgarnęli pańcię na posterunek i trzymali do 22, zapewne świecąc lampką w oczy podczas przesłuchania. Klientka sprawę zgłosiła do ochrony praw konsumenta, skąd dostała odpowiedź, że uchybień w pracy kasjerki nie stwierdzono, więc wina leży po jej stronie. Dobra: pal licho, czy jest winna, czy nie, ale… Nosz… Przecież to jest chore!!! Już wcześniej słyszałam o świadczeniu usług seksualnych za kolekcję świeżaków, a teraz to… Na bank, Biedronka działa podprogowo, na bank! Przełazisz przez ten płotek i uwalniasz gaz z działaniem podprogowym. Leziesz po tym sklepie i leziesz, snujesz się między regałami i myślisz „O, ale zajebisty ten dyskoncik, a tu książeczki mają, a tu dywanik, a tu regalik do skręcenia”, choć przylazłaś tylko po masło. A w łepetynkę wbija się hasło „Nie bądź taka – weź świeżaka” i dupa. Pozamiatane. Jak dobrze, że na mnie nie działa ten przekaz, może za rzadko przychodzę? Ja tak nie lubię tej Biedry, że zakupy tam są dla mnie ostatecznością. Kiedyś Tamaluga chwyciła takiego świeżaka (brukselkę, czy tam innego ogórka – nie wiem co to było, bo trudno odróżnić). Zorientowałam się dopiero przy kasie (thx God, bo jeszcze wrzuciliby mnie na dołek, na 48). Kasjerka pyta: „Może chce pani kupić świeżaczka dla małej?” „A Boże, broń!” – wydarłam się na pół sklepu. – „Takie paskudztwo?!” Cudem uniknęłam linczu w kolejce, a jestem pewna, że oburzona kasjerka policzyła mi więcej za zakupy.
Zamiast tego, robię zakupy w Społem. Póki co – całodobowym, bo kto wie jak to będzie po ustawie. Często można tam trafić na degustacje, człowiek przeleci się od stoiska do stoiska i już nażarty. Ostatnio trochę się nacięłam – każdy, że tak się wyrażę, punkcik degustacyjny oferował żarcie wegetariańskie. No, kurde! To ja po to lecę z wywieszonym jęzorem, potrącam koszykiem ludzi, żeby skosztować… liść sałaty?

Jak zwykle uczynię teraz jasność w temacie Marioli: nie mam nic przeciwko wegetarianom. Nic a nic. Co więcej, podziwiam w skrytości ducha ich samodyscyplinę, a jeśli jeszcze robią to dla idei – w obronie zwierząt – to już w ogóle szacun. Podziwiam i szanuję tych, którzy nie narzucają się ze swoimi poglądami żywieniowymi, żyją i dają żyć mięsożercom. Ostatnio mam wrażenie, że wegetarianie, działając dotąd w małych anonimowych grupkach, zataczają szersze kręgi i zaczynają przypuszczać ataki. Niedługo będą robić miesięcznice i chodzić po domach jak Świadkowie Jehowy.
„Dzień dobry, chcielibyśmy porozmawiać z panią o jedynej słusznej diecie. Może zostawimy broszurkę do baru „Witaminka”, świadczącego usługi całodobowe…”
„Dobrze, dziękuję. Obiecuję, że jeśli obudzę się w nocy i chwyci mnie nieposkromiona ochota na plaster tofu, natychmiast zadzwonię.”
Trafiam na blogi wegetariańskie, których autorzy wyśmiewają pytania, zadawane przez „tych innych”. „Czy jadają ryby, czy jadają jaja, (jadają-jaja. Zajebiste.) Nie wiem z czego tu się śmiać, bo niby skąd my mamy wiedzieć jakie są najnowsze trendy? Jedni uznają ryby za mięso, inni nie. Powstaje tyle odmian wegetarianizmu i weganizmu, że nie nadążysz… Niedługo dowiemy się, że jest wegetarianizm właściwy, light, medium, hard, wegetarianizm bezbłonnikowy, bezglutenowy, sojowy, sojowo – trawiasty, pszenno-paszowy…
To jeszcze kilka słów o Halloween, bo wszyscy o tym piszą. Nie będę zagłębiać się w dyskusję, czy to złe, dobre, potrzebne, niepotrzebne.
Moje dziewczyny, za stare na poklatkowe żebractwo, zaprosiły koleżanki na horrory. Wszystkie przebrały się stosownie do okoliczności, umalowały… Przyjaciółka Wiktorii – Żanejro, o której nie raz już wspominałam, pomalowała sobie twarz i dłonie. Oczywiście, jak to Żanejro, nie doczytawszy ostrzeżenia, uczyniła to markerem permanentnym (uwielbiam ją!), co doprowadziło Wikę do histerycznego śmiechu, od którego dostała czkawki. (Potem sama o mały włos nie spaliła kuchni, więc przyganiał kocioł garnkowi) No, więc psiki i krzyki z pokoju obok, aż się bałam, że obudzą Tamalugę. W pewnym momencie coś mnie tknęło i poszłam do kuchni, a tam… kłęby czarnego dymu. KŁĘBY. Wika zapomniała o popcornie, którego resztkę postanowiła dosmażyć na patelni. Okno na oścież, patelnia do śmieci, kuchnia do utylizacji. Oliwia w przypływie odwagi obudziła Tomka z pytaniem, czy porozwozi ich koleżanki. Na wpół rozbudzony poczłapał do kuchni, a do uszu mych doleciało „O kurwa!”
Dziewczyny jednak porozwoził, a że było ich więcej niż foteli w aucie – ktoś tam siedział na podłodze, co było dodatkową atrakcją dla piszczących i pstrykających selfie, małolatów. Zaspany Tomek zerknął w lusterko, potem na mnie, a mina jego bezcenna! „Wróć!” krzyczę za nim, „Może chatę da się jeszcze uratować!”

25 uwag do wpisu “Pająki, świeżaki i nocne tofu ze spalonej patelni

  1. Ta afera wokół tych świeżaków to jest jakiś śmiech na sali i kurtyna xd W Biedronce nie umiem się odnaleźć, czuje się tam jak na jakimś ruskim targu… Wole Lidla, zdecydowanie 🙂

    Co do spalonego popcornu to nie mogłam opanować śmiechu 😀 Pamiętam jak sama zapomniałam o zupie i zostały tylko warzywa… i potem wcisnęłam Mamie bajkę, że całą zjadłam… Hahahaha. Buziaki!

    Polubienie

      1. Mogłaś powiedzieć, że specjalnie tak opiekałaś warzywa nad gazem, jak cebulę w reklamie. :p
        Ja bym nie mogła tak powiedzieć, bo mamy elektryczną hahahaha! Chyba, że z zapalniczką sobie stanę nad nią, to już prędzej 😀

        Polubienie

  2. Usługi seksualne za świeżaki?!
    „Witam, za borówkę Basię chętnie nadstawiam się!”
    Matko, ale patologia z tymi świeżakami…gorzej niż torebki z Lidla!
    Ja w przypływie miłości do warzywnych historii kupiłam jakiś czas temu hummus – otworzyłam go niedawno i z pawiem na zakręcie wyrzuciłam do śmieci – smakowało i pachniało jak karma dla psa…….
    Żeby nie było – uwielbiam soję! Tym większe było moje zaskoczenie…
    Kiedyś wydałam w Biedrze 160 kupując mleko i pieluchy dla Boba – to był szok pomieszany ze zniesmaczeniem…

    Polubienie

    1. Hahaha! O matko…
      Ale przysięgam, że to prawda z tymi usługami. Najpierw przeczytałam o tym na czyimś blogu. Normalnie bym nie uwierzyła, ale facet wkleił screeny i linki. Potem sama poszperałam i faktycznie! Masakra, co? Aż trudne do uwierzenia…
      Też byłabym zniesmaczona wydając 160 zł. Te pieluchy jakieś ze złota? Ja kupuję Tamaludze w Rossmannie wszystko. Za pieluchy Pampers pants, 44 sztuki placę jakieś 50 zł i za mleko na 3 dni – 15.
      Co to jest humus? 😀

      Polubienie

      1. Humus to taka soja dla hipsterów ;)))
        Ja kupuję Dady i Bebilon- nasz Bob wybrał sobie jeden z najdroższych pokarmów…na szczęście już tylko je trochę na noc 😉 Poza tym ostatnimi czasy w Biedrach był niedobór czwórek – ludzie te pieluchy kupowali hurtowo, może też była jakaś akcja o której nie słyszałam 😛

        Polubienie

  3. Cholera, a ja lubię hummus… Nie ma dla mnie nadziei na normalność, czy co? 😉
    W Biedrze zdarzało nam się wydawać po 2 stówy, tak jak mówi Dziubasowa, na mleko i pieluchy. A i tak wychodziło taniej, niż gdzie indziej za to samo.
    Co do afery ze Świeżakami – ostatnio kasjerka posądziła mnie o próbę wyłudzenia (sic!) trzech naklejek. Wszystko fajnie, tylko ja ich nawet nie zbieram…

    Polubienie

  4. Nie chadzam do Biedronki, więc nie wiem jak i ile się tam wydaje ;p

    nigdy niczego nie zbierałam, żeby coś dostać w zamian i całe te afery łącznie z biciem się o torebki w Lidlu uważam za żenujące.

    Polubienie

  5. Ahaja, ty to jakaś dziwna jesteś… Skoro można za bilet na koncert Justina Biebera oddać swoje dziewictwo (też ogłoszenie potwierdzone, nie zmyślam!), to czemu by nie sex za świeżaka? 😛 toż to przynajmniej miękki jest :D:D
    Ludzie są psychiczni, przyznaję. Ja akurat robię zakupy w Biedronce, choć nie tak często jak kiedyś, bo teraz mam bliżej Lidla, ale w Biedronce lubię niektóre produkty, które są dużo tańsze niż gdzie indziej. Też mi się zdarza wydawać sporo kasy, właśnie na pieluchy (nie wiem, czy słyszałyście, że podobno Dady produkuje Pampers, choć to akurat może być plotka, mimo, że wg mnie jakością nie odstają) do tego zgrzewka wody Żywiec, zgrzewka mleka, serki, chusteczki, ręczniki papierowe i robi się suma. My akurat zbieramy naklejki, ale jest to dla dziewczyn zabawa i miły dodatek. Ale wiem, że ludzie specjalnie kupują jakieś bzdury, żeby dostać naklejki. Teraz latem w Austrii, widziałam w Billi takie same świeżaki Juniory, można je było po prostu kupić. Nie powiem, są ładne i dobrze wykonane. Ale to tylko maskotka, więc zabijać się nie będę.
    Powiem wam, że u nas przynajmniej dużo zależy od managera sklepu. jak jest dobry to są rzeczy ładnie poukładane i wygląda prawie tak dobrze jak Lidl. A jak jest kiepski to wszystko normalnie jest takie jakby huragan wpadł, warzywa i owoce zgnite leżą, muchy i osy na bułkach. Błeee. Niektóre sklepy są też takie małe, że jadąc wózkiem zahaczam o półki! Nie dziwię się więc, że jak ktoś ma taki sklep pod nosem to woli inny.

    Przepraszam, ale humus to kojarzy mi się tylko z głupią komedią z A.Sandlerem jak był Fryzjerem, nie wiem, czy widziałaś 😀 (swoją drogą, to nie wiem, dlaczego twoje posty ciągle przywołują na myśl jakieś takie filmy;) )

    P.S. Kto nie zbiera naklejek to podam adres, możecie nam podesłać :P:P

    Polubienie

    1. O, przepraszam: żadne moje posty! O humusie pisała Dziubasowa… 😛 😀
      Dziewictwo za Biebera… No dooooobra. Hahahahaha
      OK, Piszczące małolaty jeszcze jestem w stanie zrozumieć – wiele z nich nie myśli głową.
      Ale matki w średnim wieku? Za kawałek pluszu?
      Też kupuję zgrzewkę wody żywiec 🙂
      W ogóle to przeczytałam, że widziałaś takie świeżaki w … Biblii! Wyobraziłam sobie przypowieść o narodzinach Jezusa i ilustracja: trzej królowie jadą na wielbłądach ze świeżakami pod pachą… O matko! Nie jest ze mną dobrze…
      U nas właśnie jest taka śmierdząco – ciasna Biedronka. To są też inne?????????

      Polubienie

  6. Hahaha, Święta przybrałyby inny wymiar 😛
    właśnie sobie to wyobraziłam i umarłam hahaha.

    Oj tam z tym humusem to ty czy Dziubasowa, to wszystko jedno, wy jesteście tak samo zakręcone 😉 Pozytywnie oczywiście.
    Wiesz, małolaty za Biebera, a kobietom w średnim wieku może właśnie tylko plusz został…

    Biedra do której jeżdżę jest duża, wszystko jest poukładane, porządnie przygotowane, świeże warzywa i owoce. Ale bywam też w takiej (po drodze z pracy), że trzeba tam wejść po 1 rzecz i jak najszybciej wychodzić. Szkoda, bo niektóre produkty są naprawdę fajne.
    „Najlepsza” jest Biedronka 2piętrowa na jednej z ulic, gdzie mieszkałam. Musiałaś zostawić wózek/koszyk na dole, z góry znosić produkty i wrzucać do niego. Masakra. Nie dało się przejść, bo stały wózki przy schodach +do tego 2 kasy.

    Polubienie

  7. Jeżeli chodzi o pająki to te na wysokości psich rozmiarów są szybko eksterminowane. Tymi na poziomie najniższym zajmuje się kot. Czytam ogłoszenia chętnych do zakupienia naklejek na stronie o zwierzętach. Długo zastanawiałam się, co to za rasa. Nic ostatnio nie spaliłam, nawet papierosa. Wybuchła tylko mi wątróbka na patelni. Myślałam, że to domena mikrofalówki, ale ta eksplodowała na kuchence, dobrze, że nie w żołądku. Od tego czasu unikam tego typu dań, nie wiadomo,co w tym siedzi…

    Polubienie

    1. Hehe – przypuszczam, że eksplodujące wątróbki w żołądku mogą być wysoce niebezpieczne 🙂 Przypomniało mi się jak kiedyś pisałam reportaż satyryczny z kolegą, między innymi o zagrożeniu ze strony spożycia parówek z folią 😀
      Mój psiak był mistrzem łapania ciem… Normalnie gonił za nimi z narażeniem życia, dopadał, żuł, wypluwał, znowu żuł… 😀

      Polubienie

  8. Do Biedronki mam rzut beretem więc większość zakupów tam robię i tu powinnaś mnie ukamienować – miałam kilka świeżaków dla ….. mojej psicy – jej było ganze gal co aportuje, umemla zapluje i na koniec rozpruje wybebeszając resztki .

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~izzy Anuluj pisanie odpowiedzi