Koniec ataku owocówek. Początek ataku Snajpera

Ja to jakiś zryty łeb mam, no naprawdę. Wzruszyłam się losem tych cholernych owocówek. Wzruszyłam się, bo powlatywały do pułapki. Zresztą przeze mnie zastawionej. No, bo na coś wreszcie przydała się ta idiotyczna telewizja śniadaniowa i jej mądrości. Tym razem nie było ekspertki od wywieszania prania, tylko ekspertka od uśmiercania owocówek. Ciekawe na jakim wydziale kończyła swoją eksperckość. Anyway, jak mawia Solidarne Zrzeszenie Polonii Bawarskiej – potrzebne są cztery przedmioty: miseczka, owoc, folia i patyk. Owoc umieszczamy w miseczce, nie na odwrót (polecam go pierwej zmiędlić, wycisnąć feromony), naciągamy folię, a potem robimy kilka dziurek patykiem (może być wykałaczka, ale lepszy taki grubszy, do szaszłyków). Tadaam! Pułapka gotowa. I działa. One dają się nabrać i tam włażą, te owocówki i później, gdy się już orientują (albo nie), że to pułapka to wyjść próbują, ale nie potrafią… I to jest najsmutniejszy aspekt całego przedsięwzięcia, który paradoksalnie jest też jego celem. Stoję i ryczę nad miską uwięzionych owocówek i wmawiam sobie, że tak trzeba, że już żyć nie dawały. Tomek pociesza, że umrą szczęśliwe i same taki koniec by wybrały. No nie wiem.

Tymczasem ja wpadłam w pułapkę uzależnienia. Zerknęłabym w neta i sprawdziła czy istnieją jakieś odwyki od słonecznika, gdybym mogła się od niego oderwać. Ja mam swój własny, przymusowy, roczny, posezonowy odwyk. Wystarczy jednak, że znowu pojawią się na straganach, a ja już czuję charakterystyczne objawy. Niby odchodzę kilka kroków, ale wzrok do nich ucieka, zaczynam się ślinić, a na gębę wyłazi uśmiech obłąkańca. Próbuję walczyć do końca, próbuję powiedzieć Pańci Kramarce, że „nie, nie, dziękuję”, ale głos mi chrypnie i bąkam coś niewyraźnie.

A babsko do celu, po trupach.

– Pani weźmie, widzi jakie ładne?

Pani widzi. Niestety.

– No, pani weźmie…

Nosz ku*wa, co za babsko! Jakie pazerne na cztery, pięćdziesiąt!

Zresztą ja mam swoją teorię. Spiskową. Ona jest podstawiona. One wszystkie, te Pańcie Kramarki są podstawione. Przez moich wrogów.

 

No i kładę go w kuchni na stole i patrzę. Bo najgorzej, gdy się już zacznie. Ćwiczę silną wolę. I jak na złość zawsze jednego ziarenka brakuje, żeby ułatwić mi początek dłubania.

Stoję i dłubię, siedzę i dłubię, dłubię, dłubię… Siku mi się chce tak, że już nie mogę wytrzymać. Dłubię dalej. W chwili przytomności umysłu nakrywam słonecznik ogromną michą. Nie widzę go i jest mi lżej. Śmiało idę siku. Po jakimś czasie rozluźniam się i nawet coś tam sobie nucę. Oczywiście zakryłam go nie przed sobą, tylko przed owocówkami. Syndrom wyparcia.

Żeby chociaż spustoszenie jakie czyni w mej urodzie, było widoczne od razu… Ale, nie! Mam lakier na paznokciach (pazgnociach, jak mówiła mała Wika). Dopiero, gdy go zmywam jęczę ze zgrozą. Wszystko widać; czarne na białym. Dosłownie.

 

Moja mama przyleciała i odleciała. Zawsze potem nie mogę się pozbierać. Martwiłam się też, co powiem Tamaludze, gdy zapyta o „baciam”. Pozytyw jest taki, że baciam zakochała się w Tamaludze i w końcu zainstalowała Skype’a. Zaraz po powrocie. Przedwczoraj miała więc okazję zobaczyć Tamalugę, a Tamaluga miała okazję zobaczyć baciam. Tamaluga kładąc się na klawiaturze całowała baciam w ekran. Baciam pokazała do kamery trzy pary małych bucików (niesiona falą emocji, nabyła je tuż po wylądowaniu).

Godzinę później:

– Tamaluga, idziemy, przynieś buciki.

– Buti?

– Tak.

– Nie, nie. Baciam ma buti Tami, baciam ma buti.

Cholera.

– Tamaluga, a jak baciam da ci buti?

– No tiu, oh-no, baciam oh-no, ciekam.

W kamerce widać było baciam na tle okna, więc Tamaluga wykombinowała sobie, że baciam jest za naszym oknem. No przecież to logiczne, skąd głupol ma wiedzieć, że baciam mieszka na innym kontynencie. Dla niej świat kończy się na kilku dzielnicach. Trzymałam się dzielnie, żeby się nie poryczeć.

 

Nasza ulubiona sąsiadka, zwana dalej Snajperem (https://tamaluga.wordpress.com/2017/09/24/jak-utrzymac-poziom-w-pionie/) przypuszcza ataki lądowe. Już wcześniej przypuszczała, ale ostatnio to wymyka się spod kontroli. Normalnie zaczepia ludzi stojących spokojnie pod blokiem. Może po prostu jej okno jest już tak brudne, że niewiele przez nie widzi. Zwłaszcza, że mieszka na ostatnim piętrze, no to już w ogóle. Kontakty towarzyskie w zaawansowanym zaniku. Pomyślałam, może czuje się samotna? Mieszka sama, zamiast trzech kotów ma jednego psa i według moich obliczeń jest po siedemdziesiątce. Snajper, nie pies. Fakt ten mocno mnie zdziwił, bo ona wcale na swój wiek nie wygląda. Tajemnica wyjaśniła się kilka dni temu – Tomasz mnie oświecił. W zeszłym roku opiekował się jej psem, bo Snajper miała operację. Ja durna myślałam, że starsi ludzie to miewają tylko operacje, że tak powiem, zdrowotne. A tu okazuje się, że Snajper wyprasowała sobie czoło i teraz można po nim jeździć na łyżwach.

Snajper przypuściła na mnie atak wczoraj, wieczorem, przed blokiem. Ja, oczywiście, z wrodzonej dobroci serca nie potrafię tego przerwać, wymawiając się chociażby Tamalugą. Nie. Ja stoję do końca i słucham. I biorę czynny udział w dyskusji.

S: Mama doleciała szczęśliwie? Dzwoniła już?

Ja: Tak. Rozmawiałyśmy przez Skype’a.

S: O! To może dasz mi namiary i też sobie z nią porozmawiam?

Wyobraziłam sobie niepohamowaną radość mojej mamy, na wieść o tym.

Ja: Umie pani założyć Skype’a?

S: Ja mam już Skype’a. I Facebooka, i Whatsappa, i Gadu Gadu, i Myspace, i Messengera, i Twittera.

Ja pierdole. Z wyżej wymienionych mam tylko to pierwsze. O połowie nawet nie słyszałam. Moje pytanie o kontakty towarzyskie Snajpera, niejako rozpłynęło się w powietrzu.

 

 

56 uwag do wpisu “Koniec ataku owocówek. Początek ataku Snajpera

  1. Ja łajzy załatwiam hurtowo i ostatecznie odkurzaczem, polecam! Nie będziesz widzieć ich przerażonych twarzy, ani słyszeć ich przeraźliwego krzyku :))) PS. Ja bym się przeprowadził!

    Polubienie

    1. Ale przeprowadził z powodu owocówek czy snajpera?
      Odkurzaczem u mnie byłoby trudno, bo one materializują się nagle i znikają, więc zanim przytargałabym odkurzacz… Poza tym one takie zawieszone w próżni, nie ma do czego przytknąć rury…

      Polubienie

  2. Walka z nimi mija się z celem. Wytępisz wszystkie co do jednej , położysz na stole jabłko gruszkę lampkę wina gówno wiecheć czy cokolwiek i te mendy nagle przy zamkniętych oknach i niemalże sterylnym mieszkaniu zjawiają się masowo i miliardowo – nie wiem, może na pogrzeb poprzedniczek przylatują . Twoja sąsiadka niezła jest – tyle aplikacji i serwisów społecznościowych 🙂 ja nawet połowy nie ogarniam . Whatsapp jest fajny na telefonie 🙂 polecam. A pomyśl sobie jakie po słoneczniku są brzydkie paznokcie… czarne palce … fuuuuj

    Polubienie

  3. Jak ja uwielbiam Twoje wpisy! Co do muszek owocówek – ja ostatnio pisałam żeby je izopropanolem popsykać i też działa. Ale Twój sposób jest bardziej…przemyślany i złożony;)
    Co do nowości typu Snap czy Twiter, też nie mam. Ale odkąd odkryłam Spotify 😀 /powiedziała mi o tym moja 20-letnia bratanica z miną, no co ty, dinozaurem jesteś? Nie wiedziałaś że jest coś takiego???;)
    Mała zaglądnęła mi przez ramię i zobaczyła Tabalugę – oooooo dziewczynka – fajna! 😉
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    Polubienie

    1. Dziękuję:-)
      Twój chyba bardziej humanitarny, ale czy umierają szczęśliwe? 😀
      No, masz! To jeszcze coś jest? Spotify? Muszę zapytać snajpera.
      Ja też takie rzeczy wiem od córek. Od Wiki, zwłaszcza. Że fejsbuk już passe. Cóż, narazie Skype mi wystarczy.
      🙂 😀 ucałuj Małą 🙂 😀

      Polubienie

  4. Z sąsiadami to Ty masz ciekawie widzę. Pewna jesteś, że Snajper ma 70 lat? Może wcale nie? A swoją drogą jak to się stało, że Twoja mama mieszka na innym kontynencie? Raczej to rodzice są w Polsce a dzieci wyjeżdżają… Domyślam się, że serce się kraje.. mnie też już zaczynają wkurzać te minusy emigracji… yhh

    Polubienie

    1. No, właśnie z tą rozłąką z bliskimi to ty mnie rozumiesz. Wyjechała 20 lat temu do pracy, do życia. I tak została.
      Snajper ma córkę dużo starszą ode mnie, więc musi mieć przed 50. Czyli snajper ma co najmniej 70.

      Polubienie

  5. Hej, ale jak rozumiem, te nieszczęsne istotki 😉 łapiesz żywcem, więc potem możesz tą pułapkę wynieść w bezpieczne dla owocówek rewiry np. okołopodwórzowośmietnikowe i tam zwrócić im wolność? Nikła szansa, że wrócą ze śmietnikowego raju do Ciebie, a i żyją dość krótko? Czyż to nie cudowny plan ratowania gatunku i czystości swego sumienia? 😉
    I jak to, bez fb się bujasz? 😉

    Polubienie

    1. Planowałam. Naprawdę planowałam, ale gdy już wybierałam się w okolice śmietnika to one już były w innym raju – w owocowym niebie. 😦
      A no bez fejsbuka. Wszyscy pewnie myślą, że nie żyję :=D

      Polubione przez 1 osoba

  6. Hmmm…też poza fejsem i skajpem nie znam reszty. Nie, no gg znam! Kiedyś używałam.
    Widzę, że snajper oprócz strzelania wprost do ofiar jeszcze kampi w internecie 😀
    Słonecznika tak dłubaliśmy, że miałam paluchy jakbym grzebała w ziemi przez ostatni miesiąc, a Dziubas postanowił w przyszłym roku stworzyć hodowlę. Nawet odłożył kilka nasionek na zasuszenie.
    Z owocówkami wiesz jak jest – tak samo jak u Ciebie 😉 Ale oprócz pułapki na folię jest jeszcze mikstura ocet winny pls płyn do mycia naczyń. Wypróbuję jak tylko rozpakuję ocet z siatki…

    Polubienie

  7. 😁 To Cię Snajper zaskoczył, sama.bym się nie spodziewała takiego zakończenia opowieści o niej 😁
    A propos ryczenia to ja robię to regularnie podczas oglądanie telewizji śniadaniowej albo kuchennych rewolucji, myślałam że te wahania hormonów mnie nie dotyczą, a jednak 😁

    Polubienie

      1. Nie no serio, wzrusza mnie dosłownie wszystko 😁 akurat w telewizji śniadaniowej był poruszony temat poronień i tego, że kobiety niebardzo mogą liczyć na wsparcie służby zdrowia w takich sytuacjach, a ja ryczałam jak bóbr, bo od razu utożsamiłam się z nimi i zrobiło mi się tak przykro 🙁 ale ostatnio mąż mi opowiedział dowcip (co prawda bardzo głupi), ale zamiast się uśmiechnąć czy też zignorować to też mi się smutno zrobiło i się popłakałam 😁

        Polubienie

      2. A, to zupełnie co innego! Też bym się popłakała. Właściwie to trochę współczuję, a trochę zazdroszczę, że trafiasz na mądre treści. Ja chyba nie mam szczęścia, bo za każdym razem gdy trafiam na tv śniadaniową widzę jakąś ekspertkę od rozwieszania prania, uśmiercania owocówek czy innego debila od relaksu w śmieciach. Także…
        Ale co to był za dowcip, pamiętasz? 😀

        Polubienie

      3. Mam, ale uprzedzam, że to naprawdę głupie, szczególnie jak opowiada się to matce lub ciężarnej 😐 Mąż przepraszał mnie chyba z 10 razy 😑

        Pewna kobieta w czasie porodu miała straszne ciśnienie. Po prostu wystrzeliwała noworodki niczym z armaty. Skutkiem tego każdy jej poród kończył się rozmazaniem noworodka na ścianie sali porodowej. Na nic przebiegłe zabiegi lekarzy, próbujących obniżyć siłę parcia kobiety, schemat zawsze był ten sam, strzał i martwe dziecko na ścianie. Pewnego dnia ordynator wpadł na pomysł, żeby w przypadku porodu wynająć zawodowego bramkarza piłkarskiego, który złapie noworodka nim ten uderzy o ścianę. Tak też zrobiono. Kobieta rodzi, prze z całych sił, nagle wystrzeliwuje noworodka. Bramkarz interweniuje, rzuca się, łapiąc dziecko w ostatniej chwili. Na sali pełna radość, oklaski pielęgniarek i lekarzy, łzy szczęścia matki, wrzawa jak na stadionie. 
        I tutaj wizualizacja: bramkarz po złapaniu dziecka, odbija je jak piłkę o podłogę i wykopuje z bramki do dalszej gry…

        Polubienie

      4. Domyśliłam się końcówki, gdy doczytałam do bramkarza. Jessssuuuuu… Bez komentarza.
        Ale panowie często bywają tacy niedomyślni. Bez złych intencji.
        Dobranoc ♥

        Polubienie

      5. No niestety… Nie zrobił tego specjalnie dlatego nie byłam nawet zła, ale mimowolnie poleciała mi łezka, a on się przeraził. I nie opowiada mi już dowcipów 😁 Dobranoc ❤

        Polubienie

  8. Wzruszać się losem owocówek? Ja mam już ich dość!! Jeszcze dodaj że żal Ci każdego komara któremu ktoś zmiażdżył dziób w trakcie dojenia krwi? 🙂 🙂 Ja też mam Facebooka (wyślij mi zaproszenie! 🙂 ) i Messengera, co do reszty to nawet nie bardzo się orientuję z czym to się je… Jestem daleko za młodzieżą… 🙂 Miłego weekendu 🙂

    Polubienie

      1. Widocznie nie miałeś takiej potrzeby, bo to się (chyba) zakłada w konkretnym celu, gdy np chcesz pogadać z kimś zza oceanu albo zza jeziora 😛

        Polubienie

  9. Owocówki potrafią uprzykrzyć życie :/

    Takie uzależnienie słonecznikowe to nic złego, gorzej jakbyś wpierniczała kilogramy cukierków 😛

    Snajper – heh… Ja też nie mam Facebooka ani innych tego typu wynalazków 😉

    Polubienie

  10. No to Snajper brakuje prowadzenie bloga do kolekcji😜
    Słonecznik to zuo, ale smaczne i zdrowe- toleruję w sezonie, poza unikam, bo mogłabym tak dłubać na okrągło.
    Chyba jestem nienormalna, bo z owocówkami bywam w zgodnej symbiozie- toleruję, nie zwalczam😉

    Polubienie

  11. Fajnie się czyta Twoje wpisy. Słodkie są takie małe dzieciaki i ich słowa, choć łza zakręciła się w oku, przy temacie bucików. Jak to czasem dziecku wytłumaczyć, że ktoś lub coś jest daleko?
    A co do losu owocówek, one i tak krótko żyją, więc nie martw się.
    A słonecznik? Cóż mała słabość, ale i tak zdrowsza i lepsza niż inne słabości. 😊

    Polubienie

    1. Dziękuję 🙂
      Dzieci w każdym wieku są niesamowite, ale takie 2-3 latki to w ogóle korba! Jeszcze chwilę i sama się przekonasz, wtedy ja sobie poczytam u ciebie 🙂
      Z owocówkami pomyślałam to samo 😀

      Polubienie

Dodaj komentarz