MUSIAŁAM ODEJŚĆ. WSPOMNIENIA ŻONY I SYNA OSAMY BIN LADENA

GROWING UP BIN LADEN. OSAMA’S WIFE AND SON TAKE US INSIDE THEIR WORLD

2011.

Bardzo lubię tzw. literaturę faktu, chociaż to dość szerokie pojęcie. Moim ulubionym gatunkiem jest kultura i religia krajów muzułmańskich, widziana oczami kobiet (które były, przeżyły i jeszcze mają siłę to opisać). Bo jak to wygląda w praktyce wie chyba każdy, więc nie będę się nad tym rozwodzić. Skupię się dzisiaj na jednej z nich, na książce pisanej przez żonę saudyjskiego terrorysty, milionera i przywódcy Al-Ka’idy.

Bin Laden. Eee… Czy jest ktoś, komu muszę przybliżać sylwetkę? Myślę, że to nazwisko, wraz z 11 września 2001 wryło się w pamięć całej ludzkości. Oczywiście, z upływem czasu wiele pytań doczekało się odpowiedzi, ale gdyby ktoś chciał dowiedzieć się czegoś więcej… Tak nie od strony Wikipedii, tylko bardziej prywatnie, „domowo”. No, bo poza tym, że znany jest szerszej publice jako „morderca”, „psychopata”, „terrorysta” to przecież skądś on się tam wywodził, nie? Miał rodzinę, przyjaciół, hobby… Szok. Czy to w ogóle możliwe, że ktoś taki spełniał się w roli syna, męża i ojca? Umiecie go sobie wyobrazić, grającego z dzieciakami w piłkę? Czy gościu miał jakieś słabości? Skąd wzięła się u niego nienawiść do Amerykanów? Skąd obsesja na punkcie polityki i wojska?

Jeśli macie ochotę dowiedzieć się czegoś na ten temat, to właśnie z tej książki. Bo ta książka to spisane przez dziennikarkę Jean Sasson, wspomnienia żony Nadżwi i syna Omara. A kto lepiej zna człowieka niż jego własna rodzina?

Poznajemy Usamę* od wczesnych lat młodości, aż po pamiętny wrzesień. Książka przybliża kulturę i religię krajów muzułmańskich, styl życia, tradycje, zwyczaje. Pokazuje niepewną sytuację polityczną w rejonach targanych wojną. Nędza na ulicach wyniszczonych miast kontrastuje z pięknem dzikiej przyrody. Poznając rodzinę Bin Ladena, poznajemy troski życia codziennego i samego Usamę. Jego wczesne poglądy, ich wpływ na życie całej rodziny, dążenie do perfekcji, relacje z dziećmi oraz metody wychowawcze. Przenosimy się do różnych miejsc ich wiecznej tułaczki. Gościmy w pałacowych salonach, by zaraz potem znaleźć się w spartańskich warunkach górskich jaskiń. Tu wszystko jest niepewne, nieprzewidywalne, zaskakujące. Poczujemy złość, irytację, ale też wzruszenie i współczucie. No i ciężar trudnych decyzji, a także siłę i odwagę członków rodziny, którzy zdecydowali się odejść.

Wydawać by się mogło, że powieść nie jest pozbawiona subiektywizmu – pisana jest przecież przez najbliższych. Jednak Usama widziany oczami oddanej mu żony i młodego syna jest już „Usamą po 11 września”, a całość (opatrzona unikatowymi zdjęciami) wydana tuż po jego śmierci.

* W licznych publikacjach występują dwie wersje imienia: Osama i Usama. Sprawdziłam z ciekawości i Usama okazuje się tą poprawniejszą. Pochodzi od klasycznego języka arabskiego, nazywanego koranicznym (w tym języku powinno się recytować Koran). „Ibn” przekształcone w wygodniejszą formę „bin” oznacza „syn”, a Laden w oryginale to Ladin. Najbardziej poprawna wersja zatem, powinna brzmieć Usama Ibn Ladin.
Dziękuję za uwagę.

 Syn Omar

 Usama

26 uwag do wpisu “MUSIAŁAM ODEJŚĆ. WSPOMNIENIA ŻONY I SYNA OSAMY BIN LADENA

  1. Ostatnio trafiłam w telewizji na film o poszukiwaniach Bin Ladena po 11 września. Na pewno drastycznie zostało pokazane torturowanie ludzi Bin Ladena, by wydali jego kryjówkę i ogólnie cała pogoń trzyma w napięciu 🙂 Aaa zapomniałabym, że przecież gra w tym filmie Chris Pratt… ❤

    Najgorsze jest to, że zlikwidowanie Osamy czy Usamy niewiele zmieniło. Al-Kaida nadal działa, by pomścić swojego przywódcę. Oni mają coś z głowami i tu nie pomoże zabijanie pojedynczych jednostek tego wariatkowa…

    Polubione przez 1 osoba

    1. O, to teraz ja z kolei chętnie obejrzę film. Czekaj, wygugluję sobie kto to jest Pratt.
      Aaaa, to ten 🙂
      Tak, mają coś z głowami, a walka z nimi to jak walka z wiatrakami. Mimo wszystko nie można się poddać.

      Polubione przez 1 osoba

  2. Prosta jestem – nie ogarniam przyciasnym móżdżkiem tego „fenomenu” Chwała temu który stwierdził że nie mogę się urodzić w tamtejszej kulturze, bo nie dożyłabym pełnoletności . Za mój niewyparzony dziób jeśli nie utłukł by mnie ojciec(choć podejrzewam, że mój rodzony żałował że nie jest mieszkańcem kraju muzułmańskiego ) to zrobiłby to któryś z braci. A jak byłabym szczęściarą i nadal bym żyła, to mąż już na pewno by załatwił sprawę.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Wiesz,sądząc po tym jaką mają mentalność islamskie kobiety, po tym na jaki los się godzą, to podejrzewam że nawet gdyby Osama podpalił cały świat to i tak by go broniła. Kiedyś widziałem w tv reportaż o tej kobiecie i przyznam że miałem mieszane uczucia…

    Polubienie

    1. Mentalność nie wzięła się z powietrza, one nie znają innego życia. Przez setki lat żyły podległe mężczyznom, więc teraz potrzeba cudu aby to zmienić, również w umysłach kobiet. Myślę jednak, że warto podjąć taką walkę. Zauważ, że powolutku coś się zmienia – w Arabii Saudyjskiej kobiety mogą już prowadzić auto. W innych rejonach odchodzi się od bezwzględnego zakrywania twarzy. Dla nas mały krok, dla nich ogromny.

      Polubienie

      1. Tak, Koran jest nierozłącznym elementem ich wychowania. Jednak nie wszyscy muzułmanie są praktykujący (tak, jak katolicy), a ostatnio nawet widziałam rozmowę z jakimś tam szejkiem, który przyznał otwarcie, że tekst Koranu bywa często naginany, a jego interpretacja bardzo swobodna.
        Przez prawie 3 lata niemal mieszkałam w Turcji. Poznałam wiele muzułmanek prowadzących auto, odsłaniających twarz, malujących się itd. Mnóstwo dziewczyn na ulicach nosi mini i farbuje włosy na blond, w nocy chodzą do klubów.
        Ciekawostką jest fakt, że wszyscy urodzeni w muzułmańskich rodzinach, mają swoje wyznanie „islam” wpisane w dowód osobisty. Poważnie. Wszyscy, bez wyjątku. Nie znaczy to wcale, że każdy z nich islam praktykuje. Może kiedyś o tym napiszę, bo to za długi temat.

        Polubienie

  4. Ktoś urodził, ktoś wychował i ktoś wsączył jad nienawiści przeciw inności. Bieda nie tłumaczy chęci zabijania i mordowania niewinnych niczemu ludzi. Ja mogę pojąć, że jeśli ktoś zrobił komuś krzywdę, te oddaje, ale nigdy nie pojmę terrorystów, którzy w przypadkowym miejscu zabijają przypadkowych ludzi.
    Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Ja też tego nie pojmuję, jak i miliony innych. To świadczy o naszym człowieczeństwie.
      „Ktoś wychował i wsączył jad nienawiści” – prawda, ale często jest tak, że wychowanie okazuje się nie mieć wpływu na to, kim się stajemy. Rodzina Usamy jest na to świetnym przykładem, zwłaszcza że dotyczy tak ortodoksyjnego i fanatycznego środowiska. Tym bardziej zasługuje na ogromny podziw postawa żony, wychowanej na niewolnicę męża i syna, wychowywanego na wojownika terrorystę. W jakiś sposób zrozumieli, że to jest złe i znaleźli w sobie na tyle odwagi by się sprzeciwić i odejść, narażając własne życie. To odejście też było okupione cierpieniem kobiety, która w momencie ucieczki musiała podjąć rozdzierającą serce decyzję (nie chcę za dużo zdradzać, bo może ktoś zechce przeczytać). Takie właśnie czyny dają nadzieję.
      Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  5. Ladin nie był taki biedny, więc przyczyn jego radosnej twórczości należy raczej szukać w jego zrytym przez kogoś łbie. Niestety religie, a zwłaszcza część ich funkcjonariuszy, ryć potrafi perfekcyjnie.

    Polubienie

  6. No właśnie, z jednej strony mnie to interesuje, a z drugiej czuję jakiś taki niesmak…Takie „aczkolwiek” mi zostało jak to mawiał kabaret Mumio 😉

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do olitoria Anuluj pisanie odpowiedzi