W głowie bez zmian

W lewym, górnym rogu mam taki spektakularny zaciek. Jakiś ptak mi chyba narobił na laptop. Biorąc pod uwagę, że oprócz sufitu mam nad sobą jeszcze 3 piętra, musiał niepostrzeżenie wlecieć przez okno. Wlecieć, narobić, naciągnąć ptasie majteczki, wylecieć.

Albo, po prostu cuda, panie, cuda…

Ale nic. Jak mawiają „Co dane z nieba pokochać trzeba”. W sumie nie wiem kto tak mawia. Bardziej tu pasuje cytat z Alchemika: „Nikt bowiem nie może uciec przed skutkami tego, co dzieje się pod sklepieniem nieba.” O, i z tym się zgodzę.

A co do ptaków, to u wróbli bez zmian. Nadal sobie skikają  (skik, skik) w tę i nazad, tylko jakoś tak szybciej, wyżej. Chyba stópki im marzną. Zresztą mniej ich w ogóle jakoś. Gołębi, to na ten przykład już dawno nie widziałam, także nie wiem co u nich. Czy zaczęły odlatywać w ciepłe kraje? Obserwuję za to gawrony. Pojawiły się w zeszłym miesiącu i tak sobie, wiecie, no przechadzały się takie zakręcone. Bo wtedy jeszcze było ciepło, i one nie bardzo ogarniały co z tym fantem zrobić. Łaziły takie nieprzytomne, zderzały się ze sobą, coś tam powalczyły o orzecha.

Czy ja naprawdę nie mogę mieć normalnych snów? Tylko jakieś dziwadełka, albo rysunkowe, albo rysunkowe dziwadełka. Żebym chociaż zachowywała się w nich adekwatnie do sytuacji, ale nie. Rzadko śnią mi się ludzie z zewnątrz, tak zwani ludzie zewnętrzni. Gdy już ktoś wpadnie, to jestem taka przejęta i zachowuję się jak dzikuska, albo latam z herbatką, kawką. Teraz pojawił się Leo di Caprio. Rzekłabym: nareszcie, po tylu latach! A ja, zamiast zaciągnąć go do alkowy, albo chociaż tę herbatkę zaproponować, to ja co? No, co? To ja go wyciągam do centrum handlowego i zjeżdżamy na kartonie po ruchomych schodach… Bardziej się podniecałam zjazdem, niż jego obecnością. Jeszcze czuję ten pęd, ale jazda!

Ja nie wiem, co ze mną jest nie tak.

Im więcej domowników, tym gorszy przepływ informacji między nimi. Do tego śmiałego wniosku doszłam przedwczoraj, gdy otworzyłam lodówkę i przekonałam się naocznie i namacalnie, że jest w niej tylko jajo, pomidor i mleko. Połowy spleśniałego jogurtu nie liczę. Wcześniej tego dnia, drogą głuchego telefonu utworzyliśmy ze trzy listy zakupów, z których każda w momencie pisania była już nieaktualna.

Każdy z nas wnętrze lodówki zapamiętał inaczej.

W rezultacie wszyscy wszystko zjedli i nikt nic nie kupił.

Normalnie może by mnie to wkurzyło, ale była godzina 22, więc machnęłam ręką. Problem mieli ci, co nazajutrz wstawali najwcześniej. Zapadając w sen, zdążyłam przypomnieć sobie, że najwcześniej wstaje Oliwia na próbną maturę i przysięgam, że przez ułamek sekundy gotowa byłam dźwignąć się, założyć kurtkę na piżamę i lecieć do nocnego. Przez krótki ułamek.

Pogoda i ja nie zrozumiałyśmy się, ustalając grafik na ten tydzień. Może po prostu inaczej pojmujemy określenie „ciepło i bezwietrznie”. No, marznę. Głównie tyłek mi marznie w tym miejscu, w którym kończy się kurtka. Jaki z tego wniosek? Wiemy już, że z dupy można zrobić jesień. Teraz się okazuje, że jesień też może nam coś zrobić z dupy. I tym subtelnym spostrzeżeniem chciałam podzielić się z wami.

W związku z powyższym, swoje wyjścia na dwór ograniczyłam do minimum. Rzadko wyłażę, chyba że sąsiadka mnie wywoła. Snajper ma do tego prawdziwy talent – zawsze gdy wejdę do łazienki, wali w okno od kuchni.

Co tym razem?

– Raczusia chcesz? – pyta.

– Tak – odpowiadam, za ch..ja nie wiedząc co to raczuś.

– To chodź! No, chodź! – i zapiernicza, a ja, chcąc nie chcąc, za nią. Wchodzimy do tej jej klatki. Mieszka na samej górze, więc włażę za nią po schodach. Jej pies (czy nie wiem co to) plącze mi się pod nogami. Po 25 schodach zatrzymuje się nagle.

– Tutaj – mówi, więc rozglądam się po półpiętrze w poszukiwaniu raczusia.

– Tutaj? – upewniam się.

– Tutaj robię przystanek, bo kondycja już nie ta…

Wreszcie docieramy. Przed jej drzwiami, z sufitu na pajęczynie zwisa pająk. Zezuję na niego i nie mogę się skupić na tym, co Snajper do mnie mówi. W końcu przynosi słoik. Jak mniemam raczuś jest w środku.

Wzięłam to do domu, ale k*rwa nie mam pojęcia co to jest.

Dorzucam teledysk idealnie oddający mój stan i tekst idealnie oddający obecny dzień tygodnia.

73 uwagi do wpisu “W głowie bez zmian

  1. Nie dość, że ten obrzydliwy Leonardo jest BLONDYNEM, na dodatek o NIEBIESKICH OCZACH, to jeszcze nie przyłączył się do zjeżdżania na kartonie????? Kutfa… Nic dziwnego, że go olałaś.

    Wczoraj musiałam wyjść z domu aż dwa razy, bo miałam wolne. Najpierw, żeby zaprowadzić Krystiana do szkoły, a później odebrać. Angielska jesień przeszła samą siebie. Miałam wrażenie, że się popisuje… Czułam, że weszłam do jednego ze swoich ulubionych horrorów. Nie zdziwiłabym się, gdyby ten gatunek powstał w Anglii. Było ciemno cały dzień, mgła była tak gęsta, że nie widziałam połowy wiaduktu, po którym szłam, a do tego mżawka 🙂

    Polubienie

    1. Właśnie się przyłączył, zjeżdżaliśmy razem! On mi się akurat podobał, i wiekiem odpowiedni, i jest świetnym aktorem.
      Tak, na bank wszystko narodziło się w mrocznym, średniowiecznym Londynie. Tak jak u Bartona z Johnem Deep’em. 🙂

      Polubienie

      1. A ty wyglądasz na kogoś, kto chciałby to otworzyć?
        Nie pytaj co słoik może zrobić dla ciebie, ale co ty możesz zrobić dla słoika. Ja mogę dla niego zrobić to, że go nie otworzę. 😀

        Polubienie

  2. Nie wiem czy chciałabym żeby śnił mi się facet z którym nie potrafię się dogadać. Jak mogę wybierać to wolę Nicolasa Cage. Szału dostaję jak lodówka zostaje opróżniona do cna i nikt nie poczuwa się do obowiązku żeby ruszyć zad i uzupełnić zapasy. Chleb sobie upiekę a na wierzch walnę sobie dżem który zmuszona byłam zrobić w lecie,JaK raczuś? Pełza już razem ze słoikiem?

    Polubienie

      1. Racuchy lubię … jeść. Ostatnio w ogóle mam awersję do gotowania – szkoda że to nie idzie w parze z awersją do żarcia. Leosia nie lubię, bo drażnią mnie faceci którzy w młodości mieli ładniejsze włosy niż ja

        Polubienie

  3. Z tą lodówką to tak jak w tym opowiadaniu:
    Były sobie cztery osoby: Każdy, Ktoś, Ktokolwiek i Nikt.
    Trzeba było wykonać bardzo ważną pracę i Każdy został o to poproszony.
    Każdy był pewien, że Ktoś to zrobi. Ktokolwiek mógł to zrobić, ale Nikt tego nie zrobił.
    Ktoś zezłościł się z tego powodu, ponieważ było to powinnością Każdego.
    Każdy myślał, że Ktokolwiek mógł to zrobić, ale żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że Nikt tego nie zrobił.
    Skończyło się na tym, że Każdy obwiniał Kogoś za to, że Nikt nie zrobił tego, co mógł zrobić Ktokolwiek.
    😀😀😀

    Polubione przez 1 osoba

  4. 😆😆
    Hahaha
    Miało być:
    Będzie mord a poten biba😆😆😆
    W sensie udanej stypy
    A smartfon wybrał:
    „Będzie morda bita😆😆”.
    Sorki to ze starych gangsterskich porachunków
    😁😀😂

    Polubienie

      1. Powiem Ci podsunęłaś mi genialny pomysł.
        Mam już nie tak znowu dużo przed sobą😎zaproszę i powiem im co i jak
        Osiemnastkę już synowi zrobiłam
        Oświadczył że wesela nie będzie to spotkam się z rodziną przed pochówkiem
        Znikam słać zaproszenia😗😍na pochybel

        Polubienie

      2. No i widzisz, i jeszcze się pobawisz za życia 😀
        A może by tak zamiast ciebie, to ich wszystkich… na tej kolacji… własnoręcznie zebranymi grzybami? 😀

        Polubienie

  5. A kto mnie wtedy pochowa???
    Stypa, pogrzeb, to kosztowny bal.
    Ktoś musi za to zapłacić
    Pójdę pierwsza
    A oni niech się najedzą napiją
    pobawią i rachunki opłacą😅😆😆😆

    Polubienie

  6. Ostatnio tez mam ciekawe sny, co prawda Leo w nich nie występuje…ale gdyby tak Craig 😎 /ten aktualny Bond/
    Co do zawartości słoika, jak nie świeci w nocy to luuuuz. I już w głowie zaświecił mi szalony pomysł. Bo jak ta lodówka pusta, to połóż tam ten słoik i poczekaj…ktoś z domowników w końcu się skusi;))))
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    Polubienie

    1. Hahaha! Dobre! I sami sobie będą winni za to, że nie zrobili zakupów 😀 No, ale lodówka już uzupełniona, a ze słoikiem też się wyjaśniło.
      Craig, powiadasz… Bond, powiadasz… Zaraz wygugluję… A! Wiem, znam. To takie typy ci się podobają… 🙂

      Polubienie

  7. Racuchy można robić z drożdżami lub proszkiem. Raz zrobisz, a potem to już pójdzie…Robię często, bo są pyszne!
    U mnie wróbli nie ma, tylko wrony, a one nie gustują w laptopach, więc spokojnie słucham krakania.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubienie

    1. Ja też tak pomyślałam, ale okazało się, że to racuchy, tylko kurde tak ściśnięte, że w życiu bym się nie domyśliła. Już pomijam, że w słoiku. Darowanemu słoikowi w zakrętkę się nie zagląda 😀

      Polubienie

  8. Fajną masz sąsiadkę 😉
    A ta lodówka, cóż nasza też jakoś sama się nie zapełnia, a w ogóle mam wrażenie, że o zakupach myślę tylko ja.
    Sny, ja też miewam dziwne pokrecone, ostatnio chodziłam po balkonach, byłam w hotelu spa, w którym łazienka była w windzie, a do hotelu wchodziło się po jakiś ruinach 😛

    Polubienie

  9. Ale numer, a u mnie same gołębie a wróbla to już kilka lat nie widziałam! Teraz już wiem, gdzie się podziały! One po prostu ustaliły STREFY WPŁYWÓW!
    Zakupów jedzeniowych robić nie umiem – kupuję 478874 rzeczy do chleba i nic na obiad. Ale przynajmniej mam wymówkę, czemu dziś niczego nie ugotowałam 🙂
    Leo DiCaprio i ruchome schody – podtrzymuję wersję o naszym pokrewieństwie! Sen bardzo w moim stylu 😀
    No i …”Raczuś”?????? Jezu, boję się normalnie…

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do olitoria Anuluj pisanie odpowiedzi