Kobieta (nie)pracująca, sprawy (nie)ogarnięte

Jestem dumna z mojej Wiktorii. Bardzo dumna. Jednak moje wychowanie nie poszło w las i nie zanikło w odmętach makijażu i instagrama. A było to tak:

Wika to kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi. Była już modelką, opiekunką, pracownicą kebabu w szczycie sezonu w Międzyzdrojach, malowała dzieciom twarze, roznosiła ulotki, rozdawała chusteczki (przy okazji: mam trzy kartony Velvet, ktoś reflektuje?)

Jednym słowem: praca jej nie straszna.

Ostatnio porzuciła wszystkie inne „zawody” na rzecz jednego – chciała pracować jako kelnerka w eleganckiej wegańskiej restauracji. Gdy zaproszono ją na dzień próbny była wniebowzięta.

Zadzwoniłam do niej wieczorem z zapytaniem jak poszło. Stwierdziła, że dobrze, że praca ciężka, ale ona lubi takie wyzwania, i że właściwie już ją zatrudnili.

Ale…?

Ale ona tam nie pasuje.

Pamiętając, że ze wszystkich przymiotników określających restaurację, wybija się słówko „ekskluzywna”, pytam:

– Byłaś nieodpowiednio ubrana?

– Nie, no coś ty?!

– Byli dla ciebie niemili?

– Nie, wręcz przeciwnie.

– No to o co chodzi?

Przez chwilę cisza w słuchawce.

– Bo tam przyszła na obiad taka rodzina. Ten pan cieszył się, że mógł wreszcie zabrać żonę i dzieci do tego miejsca.

– No i?

– No i szefowa z kelnerką śmiały się z nich na zapleczu, bo nie wiedzieli jakiego widelca użyć. Miałam łzy w oczach. Nie chcę pracować z takimi ludźmi.

Miałam ochotę wyściskać ją i wycałować.

Wczoraj zadzwonili, że ją przyjmują, a Wika odmówiła. To była dla niej trudna decyzja, bo potrzebuje pieniędzy i marzyła o takiej pracy. Martwiła się, że nie znajdzie innej, a wtedy przekonaliśmy ją z Tomkiem, że karma wraca. Tomek dał tej karmie tydzień, ja dałam dwa dni.

Zaraz po odmowie, gdy tylko się rozłączyła, zadzwonili ze swojskiej pizzerii i zaprosili Wikę na dzień próbny. Trzymajcie kciuki.

…………….

Nie wiedzieć jak i kiedy, skumulowały mi się sprawy urzędowe. Dziwne. Wydawało mi się, że na załatwienie każdej z nich mam co najmniej miesiąc. W sumie może i tyle miałam. Teraz zostały mi trzy dni. Działałam, jak zwykle w myśl zasady „Co masz zrobić dzisiaj – zrób jutro,  a co masz zrobić jutro – nie rób wcale”. Czy też „Co masz zrobić dzisiaj – zrób pojutrze. Będziesz mieć dwa dni wolnego.” W związku z powyższym, miałam osiem spraw w pięciu urzędach (albo na odwrót), mieszczących się – a jakże  – w różnych, odległych od siebie dzielnicach. Normalnie bym to ogarnęła, ale w trzy dni? Nie było w tym chronologii, nie było logistyki, nie było sensu.

Co więcej, do przynajmniej połowy tych spraw potrzebowałam papierka – rachunku, kopii wniosku, paragonu, czy czego tam, kurwa, jeszcze. Rozpoczęłam poszukiwania. Czynność ta zabrała mi cały poniedziałek i połowę wtorku.

Z pierwszym świstkiem poszło łatwo. Zadziwiające, ale był tam, gdzie spodziewałam się, że będzie.

Z drugim było nieco gorzej, gdyż nie był tam, gdzie spodziewałam się go znaleźć, ale w innej teczce.

Trzeci był w jedenastej z przeszukanych, a wyglądał tak, że moje wysmarkane chusteczki prezentują się o niebo lepiej.

Czwartego i piątego nie znalazłam wcale, po dziś dzień, choć przeszukałam na czworaka szuflady, komodę, szafkę na buty, bieliznę, lodówkę i okolice. Zerwałam nawet kilka luźnych paneli.

Szóstego świstka nie kojarzę, więc nawet nie wiedziałam czego szukać.

Plus jest taki, że przy okazji zrobiłam porządek w papierach, jakiego świat nie widział. Odwaliłam kawał naprawdę dobrej roboty. Za stos otrzymanej makulatury, 35 lat temu dostałabym z pięć naręczy papieru toaletowego. Wszystkie papierzyska skrupulatnie darłam i wrzucałam do dużego kartonu, przy aktywnej pomocy uradowanej Tamalugi. Wypełniłam go po brzegi.

……………

To na koniec – humoreska.

Kładziemy Tamalugę na popołudniową drzemkę. Pokój ma okno od ulicy. Wychodzimy przed dom, rozmawiamy z sąsiadką. W pewnej chwili, z okna od strony podwórka słychać jakiś cieniutki głosik.

– No, patrz! – mówi Tomasz. – Co za łobuziak. Nie dosyć, że nie śpi, to jeszcze wyszła z pokoju i poszła do Oliwii!

Po czym zapukał w parapet i krzyknął:

– Co tam się dzieje?! Dlaczego nie śpisz?! Ja wszystko słyszę!

Zagapiłam się na niego przez chwilę.

– Tomek, to nie jest nasz parapet. Właśnie krzyczysz na kota sąsiada.

Sąsiadka, stojąca obok, z grzeczności była bardziej powściągliwa. Ja padłam ze śmiechu.

 

Szukałam piosenki z reklamy Citroena. Szukajcie, a znajdziecie.

 

40 uwag do wpisu “Kobieta (nie)pracująca, sprawy (nie)ogarnięte

  1. Okno oknu nierówne, parapet chyba takoż również ;D
    U nas na środku trawnika zasiadł kiedyś kot. Szybko się okazało, że nowi sąsiedzi byli pewni tego, że kot jest nasz. M nawet stwierdził „Kot Dziubasa oblał mi samochód!”
    Teraz już wiadomo kogo będą obwiniać za kupy na działkach…
    Tak nie w temacie, ale zamotanie jest, kot też, więc może trochę się wpasowało… 😉

    Polubienie

      1. No właśnie, możesz nawet nie wiedzieć 😀
        PS. Trzymam kciuki za Wikę! Podjęła świetną decyzję, też jestem dumna!

        Polubienie

  2. Wiktoria super girl, poradzi sobie nawet na księżycu w sprzyjających warunkach środowiskowych👀👁️😄
    Ta sąsiadka pewnie pomyślał, że Tomasz ją przez porrywa😃😄😃
    Jutro pewnie go odwiedzi😁w nocnej koszuli
    Z kubkiem melissy

    Polubienie

    1. A ty wiesz, że mieliśmy kiedyś taką sąsiadkę nawiedzoną? Mój kolega, który mieszkał obok niej był przerażony. Miał kilka takich wizyt w nocy. A to rurę jej przepchnąć (:-D), a to kawę pożyczyć. Któregoś razu wyskoczyła z okna. Wiedzieliśmy, że coś z nią nie halo, ale żeby aż tak?!

      Polubienie

      1. Przypomniało mi się
        Odnośnie przepychania, apropos kobieta może miała natręctwo swędzącego narządu
        Byłam w 6 miesiącu nadal zagrożonej ciąży. Lekarz zabronił nam współżycia.
        Żyliśmy w ascezie
        Niczym święci w jednym mieszkaniu z owdowiałą teściową.
        Aż tu pewnego południa,słońce zaświeciło mocniej niż zwykle…
        Przynosząc nadzieję…
        Puk, puk…
        Aż bałam się otworzyć .
        Za drzwiami stał kominiarz i witał
        mnie słowami
        ” Dzień dobry czyścimy kominy!!”
        Nie przypuszczałam nawet, że mnie tak rozbawi.
        Dusiłam się ze śmiechu, ostatecznie wydukałam::
        -Ale my nie możemy!😅😆😘

        Polubienie

  3. Wiktoria nie pasuje do tego swiata i to w jak najlepszym tego slowa znaczeniu 🙂 Przykro mi, ale jestem wlasnie jej fanka z Twoich 3 corek 🙂 Zawsze wolalam te romantyczne i tajemnicze typy, niz glosne zawadiaki 😛

    Polska papierologia, heh… Zapomnialam juz o tym. Pociesze Cie, ze jeden Niemiec z mojego biura przeniosl sie do UK miedzy innymi dlatego, ze miemiecka papierologia przyprawiala go o depresje. Moze wiec nie masz AZ TAK zle 😀

    P.S. Szukam arabskiej piosenki, do ktorej 14 lat temu tanczylam taniec brzucha. Pomozesz? 😛

    Polubienie

    1. Romantyczna i tajemnicza (ta, którą lubisz) to Oliwia. Może i o niej coś napiszę. To bardziej do niej podobne zachowanie i to ona zdecydowanie jest nie z tej epoki. Wika to głośny zawadiaka, dlatego tym bardziej mnie zdziwiła. 🙂
      Pomogę, a co z niej pamiętasz?

      Polubienie

      1. To ja wlasnie myslalam, ze o Oliwii piszesz hahaha 😀 O Oliwii duzo pamietam 🙂 Tylko nie imie najwyrazniej 😛

        Pamietam wyraz habibi 😛 😛 😛

        Polubienie

  4. Jak Żaba była noworodkiem, to kot mój nauczył się ją imitować i w środku nocy mnie budził, że niby umrze, jak nie dostanie tuńczyka, bo on wie, że ten tuńczyk jest w lodówce… Wyobraź sobie moje oburzenie, gdy teraz Żaba zaczęła imitować Kijankę! Własnym uszom nie wierzyłam.
    Wika rulz, ale kto zapłaci rachunki?
    Urzędy…. chłop mię sporządził listę, co to niby mam zrobić, zadzwonić, obczaić, bo w końcu jestem w domu, to z nudów bym mogła, czyż nie? Całkiem rozsądnie zgubiłam w/w listę 😉

    Polubienie

    1. Kota imitowała papuga. Miałczenie dobiegało z kuchni, gdy już kota dawno nie było.(Dlaczego mi podkreśla „miałczenie”? To jest błąd? To co koty robią?!)
      Co w tym dziwnego, że Żaba imituje Kijankę?
      Wika znajdzie inną pracę, nie słyszałaś o karmie? I nie mam tu na myśli tej dla kota.

      Polubienie

      1. Koty miauczą. Serio.
        Z tego, co pamiętam, to karma z innej religii 😉 Ale życzę Wice jak najlepiej, może rzeczywiście w tej pizzerii będzie jej lepiej 😉
        No, wydawało mi się, że Kijanka będzie imitować Żabę, jak już coś tam zacznie myśleć, a nie, że odwrotnie

        Polubienie

  5. Zuch córa! Podejrzewam, że zarówno szefowa, jak i kelnerka nie pochodzą z rodzin, gdzie na stołach obok platerów spoczywała cała harmonia sztućców, ale że się panny wyrobiły w mieście wojewódzkim, to była okazja do podworowania sobie. Niestety to jest właśnie Polska i dlatego właśnie czasem żałuję, że się tu urodziłem. Co zaś tyczy Tomka, to przekaż Mu, że moja teściowa wpakowała się kiedyś do auta męża i kazała mu, jak najszybciej jechać do domu. I wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nie fakt, że to nie był jej mąż i to nie było jego auto:)

    Polubienie

  6. Wspaniała ta Twoja Wiktoria.
    Wycałuj ją ode mnie :*

    Możecie być z siebie dumne 😉

    A z Tomka i parapetu sąsiada – padłam i nie mogę wstać ze śmiechu.

    Polubienie

  7. Możesz sobie myśleć o mnie co chcesz ale w takiej restauracji ja też bym nie wiedziała który widelec do czego się używa . No sorrki. Ale na pewno zapytałabym o to kelnera bo nie uważam tego faktu za uwłaczający. Za to jak widzę kogoś jedzącego pizze czy jakiegoś burgera widelcem i nożem mam rozstrój nerwowy.

    Takie sytuacje z urzędami, papierkami i innymi gównami zawsze działały na mnie destruktywnie. Dlatego po jednej z takich akcji (to była sytuacja być albo nie być) spędziłam pół nocy na przewalaniu papierzysk – obiecałam sobie nigdy więcej. W miarę regularnie sprzątam i usuwam zbędne świstki i życie stało się milsze.
    Biedny kot – we własnym domu nie może robić co chce bo jest inwigilowany przez wścibskiego sąsiada

    Polubienie

    1. 😀 Podejrzewam, że 90% społeczeństwa nie wie. Ja też bym zapytała kelnera, bo od tego oni są, od tego są oni, jak mawiał Kononowicz 😀
      Ja też zawsze sobie obiecuję regularne sprzątanie, ale jakoś się… nie da?
      😀 Haha, no, akcja z kotem mnie rozwaliła. Żebyś widziała, jak on patrzył na Tomka, 😀 ! Dzisiaj przyjrzałam się parapetom. No jak można nie odróżnić, no jak? Tamten zdecydowanie bardziej uwalony…

      Polubienie

  8. Brawa dla niej! Jednak towarzystwo w jakim pracujemy też jest ważne. Wiem po sobie, bo sam zmuszony jestem pracować z ludźmi którzy nie reprezentują żadnego poziomu…Ale na razie nie mam innego wyjścia… Miłego weekendu wam życzę 🙂

    Polubienie

  9. Kiedyś pisałam takiego posta o udanych adopcjach. Na jednym ze szkoleń dla pracowników OA padło właśnie takie pytanie – co to znaczy, że przysposobienie się udało. Jedna z moich pań z ośrodka odpowiedziała, że udana adopcja jest wtedy, gdy dziecko jest już dorosłe i potrafi samodzielnie ułożyć sobie życie, ale z drugiej strony z własnej, nieprzymuszonej woli nadal jest związane z rodzicami, odwiedza ich itd. A ja twierdzę, że to nie tylko trafne określenie udanej adopcji, ale również udanego wychowania i rodzicielstwa. Można powiedzieć, że ktoś jest dobrym ojcem/matką na różnych etapach życia dziecka, ale uważam, że taki ogromny sprawdzian to jest właśnie w tym momencie, w którym ty jesteś. Wtedy, kiedy dziecko zaczyna żyć samodzielnie. Co z tego, że przyjdzie na obiadek. Ważne, że zaczyna żyć wartościami, wyniesionymi z domu. I to jest fajne 🙂 Gratulacje. Oby twoje dziewczyny były szczęśliwe w swoim życiu i robiły to, co lubią, w miejscu które im odpowiada, bo jak to powiadają, tylko wtedy praca może być przyjemnością :*

    Polubienie

  10. Tomek to jest gość 😂😂😂 Chciałabym zobaczyć jego minę, kiedy uświadomiłaś go, że to nie ten parapet 🤣🤣🤣
    Wika to mądra dziewczyna, też byłabym dumna na Twoim miejscu, chyba nic nie cieszy bardziej niż to, że wartości których uczysz dziecko jednak gdzieś tam w nim zostają i towarzyszą mu w dorosłym życiu. Dla Ciebie jako matki to świetny dowód na to, że wychowałaś córkę na wspaniałą i mądrą kobietę, która zna prawdziwe wartości 😊👊👊👊

    Polubienie

    1. Bardzo ci dziękuję, kochana, za te słowa 😘 Nawet jeśli nie zawsze się zgadzamy, co jest chyba nieuniknione przy dorastającym dziecku, to właśnie są momenty gdy mnie czymś takim zaskoczy i… łzy w oczach 🙂
      Tomek, jak widzisz, też nieźle zaskakuje… 😂 A mina jego bezcenna była. Wiesz, ja bym mu nawet odpuściła, gdyby nie to, że to ON zazwyczaj naśmiewa się z mojego zakręcenia i zaników pamięci. No, to teraz ja mogłam się pośmiać 😂

      Polubienie

      1. Oj tak, dorastanie to też ciężka rzecz, i sztuką jest wyjść z tego obronną ręką – zarówno rodzicom jak i dziecku 😊
        Hehe miło jest czasem komuś tak dokręcić śrubę, co? Szczególnie jeśli chodzi o „zemstę” 😁😁😁

        Polubienie

Dodaj komentarz