Historia domku dla lalek

Gdy dziewczyny były małe, dostały od babci domek dla lalek. Teraz bawi się nim Tamaluga. Domek przetrwał w bardzo dobrym stanie, a łatwo nie miał. Nie złamały go liczne wypadki, mniejsze i większe katastrofy.

Przewrócenie się na domek wyszczerbiło mu framugę okienną.

Upadek z wysokiej szafy nadłamał filar.

Jednak najgorszy kataklizm nadszedł w 2005 roku, gdy zamieszkał z nami Pan Roniowy, wówczas 3 miesięczny szczeniak.

Dziewczyny musiały się wiele nauczyć, między innymi tego, żeby nigdy, pod żadnym pozorem nie zostawiać otwartych drzwi do swojego pokoju. Ale dotarło to do nich już po…

Pan Roniowy został w domu sam przez całą godzinę. Nie wiem kiedy w jego durnowatym łbie zrodził się pomysł ataku na domek. Może planował to od początku?

Domek ma trzy poziomy, plus prawe skrzydło i lewe skrzydło – stajnię. Domek był w komplecie z małymi lalkami. Jego pierwotnymi mieszkańcami była rodzina Afroamerykanów – matka, ojciec, córka w wieku szkolnym oraz niemowlę, o nieokreślonej płci. No i koń, nie zapominajmy o koniu.

Żyli sobie spokojnie, nie wadząc nikomu. Byli zwykłą, normalną, kochającą się rodziną. Ojciec dbał o swoich bliskich, codziennie ciężko pracował. Mama sprzątała w domu, gotowała. Córka odrabiała lekcje, zajmowała się koniem. A niemowlę miało swoją huśtawkę, zaczepioną o belkę, łączącą część mieszkalną ze stajnią. Co jakiś czas ktoś podchodził i bujał to niemowlę, aż czasami dziw brał, że nigdy się nie porzygało.

W tamten poniedziałek nic nie zapowiadało tragedii. Tata, jak zwykle wyszedł do pracy, córka do szkoły. Mama właśnie wkładała niemowlę do huśtawki. Nagle do pokoju wpadł ogromny żółty potwór. Potwór tak naprawdę był biszkoptowy, ale zestresowani świadkowie zapamiętali inaczej. Rzucił się ostrymi zębami i w kilka minut dokonał prawdziwej masakry. Pożarł dwa fotele i stół. Mamie wyrwał głowę. Tatę najwidoczniej dopadł w miejscu pracy, czyli na pobliskiej szafce. Nie było z niego co zbierać – o ile pamiętam ostała się prawa ręka. Niemowlę nigdy nie zostało odnalezione, prawdopodobnie potwór połknął je w całości. Masakrę, bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, przeżyła córka. Wyobrażacie sobie, co czuła po powrocie ze szkoły?!

Aha, przetrwał też koń, nie zapominajmy o koniu.

Od tamtej pory to nie byli ci sami ludzie. Córka rzuciła szkołę i od rana do wieczora czesała konia. Aż dziw bierze, że się nie porzygał. Matce na SORze zdołali przyszyć głowę, ale jakby zapadła się w siebie. Dosłownie. Cierpiała na pourazowy syndrom braku szyi: bezpośrednio pod głową umiejscowiły się ramiona. Wyraźnie też kulała, ale i tak nie wychodziła z domu. Całe dnie spędzała na tarasie, milcząca, nieobecna patrzyła przed siebie. Zupełnie jak by wciąż czekała na swojego męża. Albo na listonosza z rentą.

 

Gdy tamtego dnia, już po wszystkim, weszłyśmy do pokoju to przez chwilę stałyśmy w absolutnym szoku. Potem dziewczyny się załamały, a ja, zanim zaczęłam je pocieszać, zamknęłam się na chwilę w toalecie, gdzie dostałam histerycznego ataku śmiechu.

Domek funkcjonował jeszcze długo, co jakiś czas zmieniając mieszkańców.

Ostatnie dziesięć lat przeleżał w piwnicy.

Od ponad pół roku należy do Tamalugi.

Tamaluga dobrze go traktuje i często się nim bawi. Obserwuję tę zabawę z radością, wzruszeniem i  lekkim niepokojem. Otóż , nieważne jak poukładam mieszkańców, kończy się zawsze tak samo: wszystkie lalki ściśnięte w stajni, a w pustym domu, w salonie, koń rozwalony na kanapie ogląda TV. Nie zadaję pytań.

Ostatnio Tamaluga zdecydowała, że jedynym mieszkańcem domku może być Mistrz Yoda, który wcześniej pilnował drzwi.

Jest taki bezproblemowy; nie przewraca się, nie robi zamieszania. Stoi tylko i filozoficznie patrzy w okno. Przygarnęła mu psa pasterskiego.

No i konia, nie zapominajmy o koniu.

66 uwag do wpisu “Historia domku dla lalek

  1. Hahahahaha zabiłaś mnie 😀 Normalnie dzień z życia mieszkańców domku dla lalek! Super pomysł, możnaby spokojnie zrobić z tego serię 🙂
    Tamaluga wyczuła, że potrzeba tam trochę filozoficznej stabilizacji 😅

    Polubione przez 2 ludzi

  2. Mistrz Yoda i pies pasterski, a na wypasie koń
    A teraz Tamaluga powinna trawę posiać, żeby koń z głodu nie padł
    A i pamiętaj:
    W takie upały
    nie pozostawiamy starych ludzi i psów bez opieki
    Yoda leciwy już jest

    Polubienie

  3. Takie zabawki są najfajniejsze, bo kryją w sobie ducha pokoleń, wiele przygód…A kto wie, może to nie ostatnie pokolenie które się nim bawi? O ile nie będzie kolejnego ataku i szczęk jakiegoś stwora 🙂

    Polubienie

  4. Eeee to po Irlandzku z tym koniem w domu. Dziewczyna światowa jest i wie, że gdzieś na świecie takie rzeczy to normalka.

    U nas też biały potwór rozbebeszał wszystkie zabawki. Kucykom pony z lubością wielką wyrywała kłaki. A jaką piękną tęczowo brązową kupę później robiła… ale o tym może innym razem 😉

    Polubienie

      1. Irlandzcy cyganie inaczej zwani travelersi prowadzą koczowniczy tryb życia. Przeważnie mieszkają w przyczepach, mają po parę koni, które wypuszczają gdziekolwiek jest trawa. Kołko Julki szkoły jest wielki trawiasty plac, więc na koniki spogląda codziennie.
        I Ci Travelersi od czasu do czasu dostają dom socjalny. Jednak są za bardzo zżyci ze swoim camperem, więc nadal w nim śpią i żyją, a konia lokują w domu.
        Takie to dziwy w państwie irlandzkim…

        Polubione przez 1 osoba

    1. Hehe, cieszę się.
      Może pstryknę, jak nie zapomnę. W ogóle to się okazało, że ten koń wydaje dźwięki, ale mechanizm ma słaby, bo po kilku latach gdy mi wypadł z ręki to wydał z siebie „Ihahahaha!”. Normalnie padłyśmy z dziewczynami.

      Moja Oliwia wczoraj na koniach była i przeżywała pół nocy 🙂

      Polubione przez 1 osoba

      1. Tak, pierwszy raz. Co prawda pierwszy był kiedyś w Hiszpanii, ale miała 4 lata i nie pamięta. A wczoraj stosowała się do wszystkich wskazówek i pani ją pochwaliła, że absolutnie nie wygląda na pierwszy raz 😀 Patrz, 19 latka, a z takich rzeczy się cieszy 🙂

        Polubione przez 1 osoba

      2. Mój mąż miał swój pierwszy raz mając już ponad trzydziechę i też miał taką radochę z pochwał instruktorki, więc wiesz – 19stka ma też pełne prawo 😉

        Polubienie

  5. Nic tylko Korzenie – – Kunta Kinte młody chłopak, mieszkający wraz z rodziną w Gambii. Któregoś dnia jego szczęście zostaje przerwane, … 🙂 Już się zbieram do życia – bo póki co jestem jak te Twoje ofiary pożarte żywcem przez szczylucha . Na razie doszyłam sobie głowę – reszta powoli odrasta

    Polubienie

  6. Ale fajnie! Przypomnial mi sie moj domek dla lalek.. i fskt ze nie wiem co sie z nim stalo 😦 Ale za to wciąż zachowana mam lalkę, ktora mnie przywiozl tata z zagranicy kiedy mialam 5 lat. Byla mi wtedy do brody, spiewala i gdy lekko bujalo sie ja na boki to jej nogi ,,same szly”. Ta opcja niestety juz nie dziala. Zlamalo sie cos co te nogi tam w srodku łączyło i twraz sa bezwladne xD. Robila furrore na osiedlu i miała na imię Natalia. Mam ją do dzis. Juz przywieziona do UK. Czeka na strychu az Iza urosnie 🙂 A o domek zapytam mamy. Pewnie wie co sie z nim stalo. 🤔

    Polubienie

  7. Największy koszmar w moim życiu jaki przeżyłam w związku z domem na lalek… Cały dzień układania, budowania, planowania by na wieczór usłyszeć od Mamy „Idziemy spać, sprzątaj już” 😨😨😨😨

    Polubienie

  8. Normalnie historia niczym film katastroficzny 😂 W sumie jakbyś podzieliła to na odcinki i wydłużyła opisy to wyszłaby wenezuelska telenowela 😂😂😂 A tak na poważnie to takie domki są super i przynajmniej potrafią zająć dzieci na dłuższą chwilę 😜

    Polubienie

Dodaj komentarz