Mój osobisty niedosłyszący przeszkadzacz

Ostatnio wiele rzeczy mnie irytuje. Na szczęście nie Tamaluga, chociaż ona akurat bardzo się o to stara. Nie mogę przy niej pracować, normalnie nie mogę. I tak mam wyrzuty sumienia, że zamiast po raz dwudziesty szósty zbudować z nią smocze przedszkole, muszę siedzieć i pisać, gdy ona biedulka… No właśnie. Wdrapuje mi się po plecach, wciska twarzą w moją twarz, zakrywa usta i nie tylko nie mogę mówić, ale nie mogę też oddychać. Skacze na moich kolanach, zagaduje, zadaje milion pytań, jęczy, męczy i ciągnie do zabawy. Tłumaczę, że jeśli da mi teraz popracować to szybciej skończę i będę mogła się z nią bawić. Niby coś tam dociera, bo zajmuje się sobą przez chwilę. Przez krótką chwilę, bo to, czym akurat się zajęła z niepojętych przyczyn zaraz się psuje, nie działa, a przyczepka nie chce się przyczepić do auta, a drugie auto ma włos wkręcony w koło. Tak, obsesja na punkcie włosów się pogłębia. Odrywam się od pracy trzydzieści razy. Pięć prostych zdań piszę pół godziny. Gubię wątek, zapominam, przekręcam…

Ostatnio, myjąc naczynia, bo jak wiadomo wtedy mam najlepsze przemyślenia, pojawiła się w mej łepetynie stara piosenka „Ich troje”. Jesssu, no nie wiem skąd, i jest to poniekąd przerażające. I teraz nie wiem, co jest bardziej przerażające: czy to, że zaczęłam ją śpiewać na głos, czy to, że podkładały mi się zupełnie inne słowa. Do melodii „Wstań, powiedz nie jestem sam”:

„Powiedz, powiedz czemu,

mówisz „czemu” zamiast „dlaczego”,

czy nikt nigdy cię nie poprawiał,

czy przespałeś lekcje polskiego?

Powiedz, czy nikt nigdy

nie powiedział ci, że nie masz racji.

„Komu, czemu” to jest celownik,

czy słyszałeś o deklinacji?

 

Wstań, żeby bronić swych zdań,

i nigdy więcej już nikt

nie będzie poprawiał mnie, no bo nieee…

Ja jestem panem mych słów,

moich wydanych dźwięków,

moich błędów i już,

i ten test wylanych łeeez.”

 

Powinnam się może leczyć jakoś…

 

Ale tak a propos Michała Wiśniewskiego, chociaż kompletnie z nim bez związku, naszła mnie refleksja. Że idole są potrzebni, jacykolwiek by nie byli. Pozwolicie, że myśl tę rozwinę w innym wpisie, bo teraz mi się nie chce.

 

Pisałam już o tym, że Tamaluga, od kiedy poszła do przedszkola jest cały czas przeziębiona i ma niekończący się katar. Nie pisałam tylko, że przez to prawie całkiem straciła słuch. Utrata słuchu zapoczątkowała u Tomasza serię czarnych scenariuszy, z których najlżejszy zakładał hałas na zewnątrz i telewizor wewnątrz, a najgorszy, że potknęła się i wywijając salto w powietrzu przywaliła uchem w kaloryfer. Oczywiście nie odbyło się to w naszej obecności, zatem na pewno w przedszkolu. Po tygodniu i mnie zaczęło się trochę udzielać, zwłaszcza że w przedszkolu nawet nie zauważyli jej niedosłuchu. Poza tym trudno mi było uwierzyć, że zwykły katar może całkowicie zatkać przewody słuchowe. Gdy stoi się przodem do Tamalugi, i ona wie, że się do niej mówi, to wtedy skupia całą uwagę i coś tam słyszy. Gdy stoi się z boku albo z tyłu – nie słyszy. Nie, że nie rozumie co mówię, ale w ogóle nie słyszy żadnego dźwięku. Za to najczęściej słyszanym przez nas słowem jest Tamalugowe „śłucham?”

Gdy dowiedziała się, że oto nastał ten dzień (który dał nam Pan) i idziemy do doktora, wpadła w rozpacz. Zapewniała, że ona „jus słysy i nie chce do spitala”. Tłumaczyłam jej, że to nie szpital tylko pokój, w którym jest pani doktor i obejrzy jej uszka. No, niby zrozumiała, ale przy zakładaniu bucików zapytała z nutą nadziei w zrezygnowanym głosie, czy chociaż „pojedziemy kaletką ijo-ijo”. Z bólem serca sprowadziłam ją na ziemię.

Tamaluga była bardzo dzielna od samego początku, gdy to na krótkich nóżkach prawie biegła, próbując dotrzymać mi kroku, bo okazało się, że mamy tylko 15 minut. Do gabinetu był spory kawałek, było ciemno, zimno i zaczynało kropić. W chwilach takich jak ta, zastanawiam się, czy pozbycie się auta w ramach protestu przeciwko zanieczyszczaniu planety nie było zbyt pochopne. Przecież wystarczyło w akcie protestu spalić biustonosz. Kiedyś wystarczyło, dzisiaj też by musiało. Ale nie! Jak się poświęcać, to z gestem, jego mać!

W gabinecie Tamaluga poddała się badaniu z uśmiechem, choć widziałam ile ją on kosztuje. Chciała pokazać, jaka jest odważna. Oczywiście siedząc na moich kolanach i ściskając mnie za rękę. No i jednak to katar pozbawił ją słuchu. Przed nami karton lekarstw na dwumiesięczną kurację.

39 uwag do wpisu “Mój osobisty niedosłyszący przeszkadzacz

  1. Zdrówka życzę Tamaludze, a i Tobie psychicznego również.

    Kurdę, Panna Julianna choć kataru nie ma to też nie słyszy co do niej mówię…. ale u niej to chyba jednak nastolęctwo. Czy jakoś tak, to też dziesiątkuje słuch.

    Polubienie

  2. Dzielne dziecko, a czeka ją jeszcze wiele chorób, bo przedszkole tak ma. Za to potem, gdy się uodporni, będzie zdrowa jak rydz.
    Serdeczności dla Was zasyłam

    Polubienie

  3. Tamaluga po prostu daje Ci do zrozumienia że budowa smoczego przedszkola jest ważniejsza niż jakieś tam pisanie 🙂 A przede wszystkim dba o to żebyś się nie nudziła 🙂 A jeśli nadal myślisz o nowej fryzurze to mam proste i nie inwazyjne rozwiązanie, a mianowicie pożyczę Ci jedną z moich peruk, zmienisz fryzurę i zawsze będziesz mogła wrócić do poprzedniej 🙂

    Polubienie

    1. E, w peruce gorąco i łeb swędzi 😀
      Oczywiście, że smocze przedszkole ważniejsze! Zamęcza mnie nim codziennie, a ostatnio… podczas zabawy odkryła pod smoczym zamkiem wejście na baterie! Okazało się, że ten zamek jeszcze gra……………. :/ Boże, miej nas w opiece…

      Polubione przez 2 ludzi

  4. Z tą Twoją pracą, czy raczej przeszkadzaczem w niej, to ja w pełni rozumiem Twój ból. U nas zupełnie tak samo wyglądają moje próby usypiania młodszego 🤦🏻‍♀️ Ino niestety moje pokłady cierpliwości kurczą się szybko, chyba wprost proporcjonalnie do głośności z jaką młodszy komunikuje potrzebę snu teraz-zaraz-już, tudzież zapału z jakim starszy próbuje w akcie zemsty za kradzież mamy mu przywalić…

    Niedosłuch też nam bliski, acz u nas chyba idealnie pozorowany. Bo jak czegoś akurat słyszeć nie ma, to wyłapie z odległości dwóch pomieszczeń… Ale może jednak dla świętego spokoju powinniśmy iść kiedyś do laryngologa.

    Polubienie

  5. No proszę, Wiśniewski ma konkurencję! I to poważną! Bo Twój tekst przynajmniej o czymś mówi, a nie jakieś tam sępy miłości 😛
    Biedna Tamaluga, żeby tak ją dosięgnęła jakaś Klątwa Trąbki Eustachiusza!

    Polubienie

  6. Witaj w klubie tych, którzy przerabiają znane utwory na te mniej znane… 😂

    Oo rozumiem Tami co do uszu, bo ja mam też bez przerwy katar i walczę z przytkanymi przewodami słuchowymi 😂 ale do lekarza też nie pójdę, bo przecież słyszę… 😂

    Polubienie

      1. Jestem za! Być może jesteśmy przyszłością polskiej sceny muzycznej 😂

        Zazwyczaj jedno mi się zatyka przy przeziębieniu i wiosną przy alergii. Dostaje wtedy szału… Raz jak poszłam chora prowadzić aqua aerobik to całkiem mi się zatkało aż przestałam słyszeć rzeczywiście 😮

        Polubienie

  7. Córcia mojego brata odkąd poszła do „JAŚKOLA” jest chora cały czas – dwa dni w przeszkolu i smarka przez kolejny tydzień. Nie ma lekko. A niedosłuch ma swoje zalety – mój mąż twierdzi, że nie marzy o chwili kiedy nie będzie słyszał… a ja przestanę gadać 🙂

    Polubienie

  8. Odnośnie Ich Troje
    ,po internecie krąży zdjęcie znicza z pozytywką:
    Wstań powiedz nie jesteś sam
    Mózg i przemyślenia potrafią zaskoczyć
    Ucho i niedosłuch, to bardzo męczący stan
    Wiem coś o tym , bo borykam się z niedogodnością od jakiegoś czasu
    Współczuję Twojej iskierce.
    Trzymajcie się mocniach

    Polubienie

  9. Faustynka miała to samo gdy rok temu zaczęła przedszkole. Też wieczny katar, niedosłuch i zapalenie ucha. Antybiotyk i minęło.

    Nadal co chwilę łapie katar, ale od razu zostawiam ją na 2-3 dni w domu i przechodzi 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz