Wali w bębny, odlatuje i piscy

Moje starsze córki uwielbiają Tamalugę, z wzajemnością. W najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam, że będzie aż tak. Czasami o tę Tamalugową miłość rywalizują, co doprowadza do komicznych sytuacji. Nie raz zdarzało się, że wołały ją obie, a Tamaluga stała pośrodku jak zdezorientowany szczeniak: ta pancia ma kiełbaskę, a tamta ciasteczko. Kto ma rodzeństwo ten zna te relacje, z tym że u nas sytuacja nietypowa. Duża różnica wieku sprawia, że ona traktuje je trochę jak takie dodatkowe mamy. Tamaluga tak bardzo potrzebuje bliskości Wiktorii, że codziennie pyta, kiedy będzie niedziela, bo wtedy Wika z Krisem przychodzą na obiad. Chociaż to Kris więcej bawi się z Tamalugą i pozwala jej wchodzić sobie na głowę. Dosłownie. Wizyta Wiki przebija wszystko, włącznie z ulubionymi zabawkami, przedszkolem, wyjściem do sali zabaw. Oliwia stara się nie okazywać zazdrości, ale nie zawsze jej się udaje. Tłumaczę jej wtedy, że Tamaluga ma ją na co dzień, a za Wiką tęskni. Gdy wspomniałam, że Tamaluga będzie miała swój pierwszy występ w przedszkolu, Wika od razu wzięła sobie wolne w pracy, a Oliwia zaczęła kombinować, jak opuścić wykłady. Piszę to wszystko, bo jestem szczęśliwa, że mają ze sobą taki kontakt i wiem, że w razie czego, Tamaluga nie zostanie sama.

Dobra, koniec tych wzruszeń. To co tam jeszcze na tapecie? Aha. No, więc skończyłam, póki co, pisać prace. Zawsze śmieszyło mnie powiedzenie, że ktoś „siedzi z dzieckiem w domu”, bo pomimo tego, że nie mam pracy w ogólnie przyjętym znaczeniu tego słowa, to wierzcie lub nie – „siedzenie” jest ostatnią rzeczą jaką udaje mi się czynić. Od dwóch dni za to, dla odmiany, przechodzę inny stan. Jestem zajęta głównie staraniem się żeby nie zasnąć, co wychodzi mi średnio. Wiem, że stan to przejściowy, ale czerpię z niego garściami, a raczej staram się, bo przy Tamaludze nie da się zasnąć.

Gdy tak nad tym rozmyślam, to przypominam sobie jak ciężko pracowałam, gdy dziewczyny były małe i jak trudno było mi się wyspać, zwłaszcza pracując dwie zmiany pod rząd, i to te najgorsze: od 16 do 8 rano. Jakże ja marzyłam o ciepłym łóżku… Niestety, do mieszkania obok wprowadził się wówczas jakiś gówniarz młody człowiek. Wraz z meblami przyjechały bębny afrykańskie, które stały się sprzętem powszechnego użytku. Ów młodzian walił w nie zapamiętale, wytrwale i miarowo. Żeby chociaż wygrywał jakąś melodię, chociażby ścieżkę dźwiękową z „Tarzana”… Ale nie, po prostu w nie napierdalał uderzał. Ktokolwiek do mnie przyszedł, czy to koleżanka, czy facet z serwisu, wszyscy zadawali mi to samo pytanie „Jak ja to wytrzymuję”. No, więc, wytrzymywałam coraz słabiej. Fakt, że facet nie robił tego w nocy nie miał znaczenia. Ja w nocy pracowałam, a w dzień chciałam się wyspać. Nie wiem, czy on w ogóle gdzieś pracował, uczył się, może mieszkanie opłacali mu rodzice, zachwyceni jego talentem, gdyż mieszkający daleko. Zaczepiłam go raz, tylko raz, a on obiecał poprawę. Oczywiście nic się nie zmieniło. Wszystkie domowe czynności wykonywałam przy akompaniamencie głuchych uderzeń, bo ściany u nas cieniutkie… W końcu byłam pewna, że skończę albo w wariatkowie, albo w kryminale. Pewnej nocy byłam skrajnie wyczerpana i powoli zapadałam w sen. Właśnie wtedy, młodociany sąsiad postanowił urządzić imprezę. Chociaż była to odmiana od bębnów, jednak śmiechy, krzyki i głośna rozmowa skutecznie utrudniały mi zaśnięcie. Najgłośniej zachowywała się jedyna dziewczyna w towarzystwie, ale zawzięłam się, zamknęłam oczy i uparcie liczyłam owce. Nagle śmiech dziewczyny ustał, ucichła muzyka i do uszu mych dobiegł jej dramatyczny szept:

„Piotrek, to teraz może zagrasz nam na bębnach?”

Przez chwilę nie wierzyłam własnym uszom.

Ale zaraz uwierzyłam. Wstałam, sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam na policję.

……………………………………………

Gdy idziemy z Tamalugą do przedszkola, ona zawsze nawija bez końca. Nie wiem skąd ma tyle energii o tej godzinie, bo ja ledwo ogarniam chodnik. Nie dosyć, że nawija, to jeszcze zadaje jakieś pytania i żąda ode mnie reakcji zwrotnej. Odpowiadam jej, ona oczywiście nie słyszy, bo oprócz wspomnianej w poprzednim wpisie przypadłości, to jeszcze ma na uszach czapkę i czasami kaptur. Przy każdej odpowiedzi muszę się zatrzymać, nachylić do Tamalugi i udzielić jej głośno i wyraźnie. Nie muszę chyba wspominać ile trwa taka podróż.

T: O! Jaki piękny ptasek! Co to jest, ten ptasek?

Ja: Mewa.

T: Siucham?

Ja: MEWA.

T: Ja lubię mewy, i papugi, i… nie wiem co…?

Ja: WRÓBLE.

T: Tak, wluble. I wsyskie inne ptaki. A jak lobi mewa?

Ja: No, tak krzyczy…

T: O tak? ( i w tym miejscu nastąpił tak głośny pisk, że przejeżdżający samochód omal nie wjechał na chodnik. Ja przez chwilę stałam jak sparaliżowana).

Ja: Tak… Mniej więcej tak…

T: Siucham?

Ja: TAK.

T: Tak? On tak piscy, ta mewa?

Ja: …

T: A ja chcę go pogłaskać, a jak go pogłascę, to on będzie tak piscał, ta mewa?

Ja: Jeśli będziesz chciała ją pogłaskać to pewnie odleci.

T: Odleci i będzie pisceć?

Ja: Może tak być…

T: O, to smiesne jest. I tlochę smutne.

49 uwag do wpisu “Wali w bębny, odlatuje i piscy

  1. Znam ból urządzanych imprez. Ja z kolei zgłosiłam do spółdzielni z wykazem dni imprezowych i podpisami innych sąsiadów. Pomogło.
    Tamaluga jest rozkoszna, a siostry empatyczne, więc gratuluję.
    Serdeczności

    Polubienie

  2. Tez raz zadzwoniłam na policję. Dzieci były w wieku przedszkolnym, rano do pracy, dzieci do przedszkola, a gówniarze z góry w środku tygodnia taką imprezę rozkręcili, że następnego dnia ludzie z osiedla zastanawiali się, czy była dyskoteka w klubie. Policja ich uciszyła, ale niedługo po tym przecięli nam kabel antenowy.

    Polubienie

  3. Perkusję sąsiada zwalczam Slipknotem, mew się boję, Tamaluga jest słodziak, …nie no, poważnie, nie wiedziałaś, że jak się siedzi w domu, z dzieckiem, to się li tylko pazury maluje? Sama jesteś sobie winna, było nie brać zleca, tylko szpony piłować… [ale telepatia straszna jest, weź wyłącz po swojej stronie, to ja tez wyłączę, bo u mnie na tapecie kuzynka z pracą z domu i dziećmi…]

    Polubienie

  4. Kiedy studiowałam w Twoim rodzinnym mieście, miałam za ścianą przygłuchego sąsiada, który zaczynał każdy dzień od audycji znanej toruńskiej rozgłośni. Nic nie podrywa na nogi tak skutecznie, jak gromkie „ALLELUJA!!!!!!!” w niedzielę o szóstej rano. W dodatku dziadzio był miłośnikiem herbaty, co przejawiało się tym, że kilkanaście razy dziennie wstawiał czajnik (taki klasyczny, z gwizdkiem), a potem go nie słyszał… za to ja słyszałam.
    Gratuluję relacji między córkami, ona w dużej mierze musi odzwierciedlać stosunki panujące u Ciebie w domu już od dawna 🙂

    Polubienie

    1. Hahaha! Wyobraziłam to sobie! U nas też sąsiad słucha, ale późnym wieczorem i na szczęście tylko z dworu słychać, za to na całe podwórko 😀
      Dziękuję, kochana 🙂
      Buziaki!

      Polubienie

  5. Ooo, jak miło jest czytać o takiej cudownej siostrzanej miłości ❤️ Ja z moją też mam super relacje, a jeszcze lepsze odkąd już z nią nie mieszkam haha 😂 Ona też chyba nie narzeka, bo w końcu nikt jej nie woła z drugiego pokoju, by coś przyniosła…. 😂

    Polubienie

      1. Hahahha 😀 A ty płakałaś? Bo ja moja Mamę przygotowałam już 2 miesiące wcześniej że uciekam xd Co prawda dzieli nas aż jedna ulica, ale… Ja płakałam dwa dni 😂 Do tej pory jak sobie myślę, że jeszcze niedawno miałam swój pokój u Mamy i w ogóle to jakoś mi przykro i jednocześnie nie dociera do mnie, że to już prawie rok jak mieszkam z P. 😮

        Polubienie

  6. A Ty nie bywasz zazdrosna że tak Ci Tamalugę podbierają? 🙂 🙂 Takie starsze siostry to fajna sprawa 🙂 A duża różnica wieku? Według mnie to plus. Ja sam żałuję że nie miałem starszego brata 🙂

    Polubienie

  7. Jeszcze tego brakowało by przez naśladowanie pisku mewy spowodować katastrofę w ruchu lądowym 🙂 To byłby chyba pierwszy taki przypadek 🙂 Ech, czytam te Twoje opowieści i cholernie żałuję że do tej pory nie dorobiłem się takiej pociechy 🙂

    Polubienie

  8. ogromnie żałuję, że nie miałam takiej relacji z siostrą. Ale to pewnie wynika z tego, że jest między nami niewielka różnica wieku i dlatego często darłyśmy koty. Teraz, kiedy opuściłam rodzinne gniazdo nasz kontakt znacznie się poprawił 😛 Kocham takich sąsiadów… na szczęście udało nam się szybko wynieść z wynajmowanego mieszkania. Pod nami odbywały się dzikie imprezy do bladego świtu aż szklanki drżały 😛

    Polubienie

    1. O, to podobno typowe, że się relacje zacieśniają na odległość 😀
      Taaa, nam też się trafili sąsiedzi… i to nie jedni, niestety.
      A szklanki u nas drżały za każdym razem, gdy przejechał tramwaj 😀 Dlatego już szkła nie trzymam 😀

      Polubienie

  9. Zacznę od początku 😀
    Rywalizacja dziewczyn o względy Tamalugi jest boska! Wzruszająca! Szczególnie dla mnie jako jedynaczki 😉
    Co do bębnów – po usłyszeniu tego tekstu miałam wizję jak wpadam tam ze strzelbą i rozwalam tą imprezę. Bębny w pierwszej kolejności. Prawdziwą amunicją.
    A teraz najlepsze czyli dialogi z Tamalugą 😀 Och, jakże mi to przypomina dialog z Bobem! I nawet seplenią tak samo ^^ Smiesne i trochę smutne” przypomina mi niedawną sytuację – Bob jest amatorem kawy Inki. Kupiłam mu taką o smaku karmelowym (jest rewelacyjna! MNIAM!). Zadowolony obserwuję jak ją mieszam. Coś tam sobie gawędzimy i w końcu daję mu powąchać, żeby sprawdził, czy pachnie jak krówki. Bob odpowiada: „Tloske mi śmieldzi ale tloske tez pachnie” 😀

    Polubienie

    1. Ja też jako jedynaczka obserwuję to z fascynacją. 🙂
      Tak, to było pierwsze co wtedy przyszło mi do głowy – wejście z drzwiami i rozstrzelanie bębnów. Zanim zostałyby z nich wióry (albo tro-ci-ny jak mawia Adolf z Akademii Pana Kleksa) to reszta towarzycha zdążyłaby uciec.
      Nie gadaj! Oooo, ja tak sobie właśnie myślałam, że oni na pewno podobni w zachowaniu i mowie… Hahaha! Tloske śmieldzi, ale tloske pachnie… No Tamaluga, jak nic!

      Polubienie

  10. Super masz kobietki❣️❣️❣️ pozdrów wszystkie trzy
    Walenie w bębny???
    Może on miał takie budzenie w komórce ustawione
    Nademną pani maszeruje na szpileczkach i to w ciemną noc

    Polubienie

  11. Mewa poza tym że ksycy i piscy to jeszcze sra….. Nienawidziłam młodszego rodzeństwa – najmłodszy był mi notorycznie wciskany na randki, kiedyś na dobrze zapowiadającą się randkę poszedł już bez pieluchy ale po drodze w autobusie siedząc u mnie na kolanach zsikał się – więc musiałam wracać z nim do domu. W drodze powrotnej walnął klocka – niosłam go pod pachą – moja randka się posypała przez dwulatka!!!
    Sąsiedztwo debili jest bezcenne za wszystko inne zapłacisz kartą 🙂

    Polubienie

  12. Dzieciaki chyba już tak mają, że przed przedszkolem muszą się wygadać- Mała też tak ma. Tylko u niej teraz główny temat to Mikołaj;] Co do kobiety siedzącej w domu, nie wiem kto wymyślił tak idiotyczne pojęcie, ale z pewnością nigdy nie był z małym dzieckiem. Czytaj…nie znał prawdziwego życia;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂

    Polubienie

    1. Wiadomo – Mikołaj przebija wszystkie tematy 😀 Tamaluga na Mikołaja mówi „Tomikołaj”, bo taką piosenkę śpiewa „To Mikołaj, to Mikołaj, to Mikołaj święty, to Mikołaj, to Mikołaj niesie nam prezenty” 😀 Myśli, że „to Mikołaj” jest jednym słowem 😀
      Siedzenie w domu, taaa. To jakiś facet, na bank!
      Buziaki!

      Polubienie

Dodaj komentarz