O zwierzątkach

No i skończyły się upały, których i tak było niewiele w tym roku. Teraz leje deszcz i nie przeszkadzałoby mi to zupełnie, bo deszcz lubię, ale dlaczego przy tym musi być tak strasznie zimno?! Pogoda jest taka, że spać mi się chce bez przerwy i włączam w sobie dodatkowe zasilanie awaryjne żeby pobawić się z Tamalugą. Wszystko na pół gwizdka. Choć refleks już nie ten i energia jak wyżej, to jednak jakieś tam bodźce jeszcze odbieram. I tak oto dojrzałam kątem oka jakieś bydle przeogromne.

Najpierw pomyślałam, że szczur, ale szczur chyba nie zmieściłby się za listwą przypodłogową. Mysz? Zerkam w bok i widzę jak po moich panelach zasuwa największy pająk w historii świata. No, dobra: w mojej historii. Akcja pająk rozpoczęła się o 21 z minutami i trwała do 22. Objęła, między innymi rozkręcenie kanapy do ostatniej śrubki, odkurzenie pod nią i w niej oraz wygotowanie koca. Normalnie pająki mnie nie przerażają, tzn, nie na tyle żeby uciekać z wrzaskiem. Po prostu biorę szklankę, kartkę i wynoszę gościa na zewnątrz. Tym razem gościu był naprawdę duży. Najpierw uspokoiłam oddech, a potem poszłam do drugiego pokoju i mówię do Tomasza, by porzucił cokolwiek robi, bo jest akcja pająk. Tomasz potraktował sprawę poważnie, uznając, że skoro wołam go do pająka to nie może być zwykły krzyżak. Wkroczył do akcji z odkurzaczem. Potwór początkowo się ukrył, ale po chwili ruszył na niego z atakiem! Chłop mój, jak to zazwyczaj chłopy, pająków się nie boi, ale w tym wypadku aż zaniemówił. „Jezu, jaki wielki!” Nie wiem czy w tym momencie przeszło mu przed oczami całe życie, w każdym razie mi przeszły przed oczami wszystkie artykuły o tropikalnych pająkach, które przeniosły się do Polski, bo taki mamy klimat. W sensie, że coraz cieplejszy. W ostatniej chwili wciągnął go do odkurzacza, gdzie, rzeczony zwierz przepadł w odmętach brudu i kurzu, a przynajmniej mam taką nadzieję. Ciekawe czy i jemu przeleciało przed oczami całe jego pajęcze życie. Osiem razy, bo chyba tyle mają oczu (oczy?) Jezu.

Tamaluga zachwycona zamieszaniem, upatrując kolejnej szansy na przedłużenie „niespania”, stwierdziła ochoczo, że „pomoze”. Ponowiła propozycję kilkukrotnie, a nie doczekawszy się odpowiedzi, wzruszyła ramionami i z koca oraz poduch, rzuconych w pośpiechu na jej łóżko, zrobiła sobie zjeżdżalnię.

Zaraz potem z nadmorskich wojaży przyjechała Oliwia i Mat. Oliwii zrobiło się słabo na wieść o pająku, a Mat zagrał na ukulele uspokajając moje skołatane nerwy. Oczywiście dźwięki ukulele były dla Tamalugi kolejnym pretekstem żeby nie spać, więc brzdąkała z Matem do 23. Nie ogarniam tego dziecka.

xxxxxxxxxxxxx

Przybłąkał się do nas pies. W zasadzie nie wiem czy to dobre określenie, bo przyprowadził go Tomek, a psy do Tomka lgną jak pszczoły do miodu. Jestem pewna, że w poprzednim wcieleniu był psem, a nawet suką. Zanim go poznałam, sądziłam że to ja jestem największą psiarą na dzielni. Chociaż może i tak, bo Tomek nie jest z mojej dzielni. W każdym razie przylazł za nim mały kundel, staruszek z postępującą ślepotą. Nakarmiliśmy go, i tak dalej, ale w domu zostać nie chciał. Wynieśliśmy więc starą kołdrę, która i tak miała trafić do schroniska i ułożyliśmy na skwerku pod ławką. Noc była gorąca, postawiliśmy miseczkę z wodą i z ciężkim sercem poszliśmy spać. Rano pies wciąż tam był, przeciągnął się zadowolony i gotowy na nowy dzień. Zaczęły się poszukiwania właściciela. Na szczęście była niedziela, więc Tomek wziął Tamalugę i udali się na zwiady. Wreszcie pani z Żabki stwierdziła, że zna i psa i właściciela i że ten właściciel go szuka. Pies został w Żabce, a wieczorem czekała na nas miła niespodzianka: pancio, w ramach wdzięczności zostawił dla nas słodycze.

xxxxxxxxxxxxxxxxx

W ostatnie upalne dni wymiotło ptaki z podwórka. Nie było nawet jednego wróbla. Był za to gołąb. Codziennie, niestrudzenie dreptał po podwórku wyszukując gałązek. Gdy znalazł ich kilka rozkładał przed sobą i wybierał tę najodpowiedniejszą. Nie wiem na jakiej zasadzie odbywała się selekcja, ale w końcu ważył je w dziobie, znajdował środek ciężkości i ulatywał z tym lepszym sortem na dach. Po chwili sfruwał z powrotem i cała akcja od początku. I tak od rana do wieczora, przez trzy dni. Nie wiem, czy budował gniazdo na dachu, czy może z tego dachu leciał dalej, na drzewo. Nie wiedziałam nawet, że gołębie budują gniazda. Ze smutkiem przyznaję, że chociaż bardzo lubię ptaki to niewiele o nich wiem. Czwartego dnia go nie było, za to pod krzakami unosiło się kilka gołębich piór. Pomyślałam, że to sprawka Maćka, i że jak dorwę futrzaka to osobiście sprawdzę czy rzeczywiście spada na cztery łapy i do jakiej wysokości.

Czarnym scenariuszem podzieliłam się z Tomkiem.

– A nie przyszło ci do głowy, że skoro budował gniazdo przez trzy dni, to w końcu je wybudował?

O tym nie pomyślałam.

Faktycznie pojawił się po południu i zgarnąwszy dwie gałązki uleciał, i tyle go widziałam. Widocznie w budowie zostały już tylko drobne poprawki. Kosmetyka. W sumie przez trzy dni mógł wybudować gałęziowy apartament. Studio. Skoro wybudowanie prawdziwego domu zajmuje ekipie Katarzyny Dowbor tylko pięć dni…

39 uwag do wpisu “O zwierzątkach

  1. Gdy przeczytałam „bydlę”, zobaczyłam wielkiego psa rasy bernardyn 🙂
    Pająków nie cierpię, w ogóle wszystkiego z długimi cienkimi nogami.

    Ale o psie też było 😀
    Super że właściciel się odnalazł.

    Faustynka też ma milion pomysłów, żeby tylko nie kłaść się spać.
    Nie wiem jak ona wstanie od przedszkola w przyszłym tygodniu. Od pół roku śpi sobie beztrosko nawet do 8, a teraz to już pół godziny wcześniej będziemy wychodzić do przedszkola, żebym zdążyła syna do szkoły zawieźć.

    Polubienie

  2. Historia z pająkiem budzi mieszane odczucia, bo według mnie mógł przeżyć podmuch odkurzacza, więc dalej jest. Po wtóre może to nie był pająk, skoro taki wielki, a p trzecie dzieci są zabawne i wyjątkowe…
    Serdeczności

    Polubienie

  3. Ale czekaj…to bydle zassał odkurzacz i…? Nadal jest w odkurzaczu?! A jak ożył i wychodzi właśnie z worka?!;P
    zgrywam się. Ale na serio, to ja z pająkami bardziej dosadnie. Upewniam się, że już nie wróci…
    Faktycznie tego ciepła było stanowczo za mało. Ja z tych ciepłolubnych. A tak…tylko kocyk mnie uratuje;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂

    Polubienie

  4. Po wietrzeniu prześcieradeł na balkonie, też niechcący wniosłem pająka. Na szczęście został w porę zauważony i pożegnany po męsku. Teraz już wiem, że przed zebraniem, trzeba trzepać. 🙂

    Polubienie

  5. z początku myślałam, że w jakiś dziwny sposób piszesz o mojej przygodzie z pająkiem, sobie ją przypisując, gdyż też kiedyś wieczorem, kątem oka, zauważyłam czarną bestię… ale reszta się nie zgadzała, w sensie, nie miałam żadnego „Tomka” co by zapolował jak rycerz, więc tylko pół nocy nie spałam, patrząc z którego kąta na mnie ta bestia wyskoczy… potem, najwyraźniej, zasnęłam… a teraz już tam nie mieszkam, więc mi wszystko jedno, gdzie się zadomowił… 😀

    Polubienie

    1. Czyli to było jeszcze zanim? Zanim zaczęłaś do pająka wzywać FBI? 😀 😛
      Ale podziwiam, że zasnęłaś! Ja bym nie spoczęła dopóki bym nie spenetrowała wszystkich kątów i nie rozebrała kanapy na części pierwsze.

      Polubienie

  6. Pająk zżarł gołębia! Taka jest moja teoria! A potem wygnał psa z jego domu!
    U nas w garażu są takie cielaki, że nie wiem skąd się biorą i czym żywią. Mam nadzieję, że nie ludźmi…

    Polubienie

Dodaj komentarz