Ktoś wie co to jest phrogging? Słyszeliście w ogóle takie określenie? W tej książce po raz pierwszy zetknęłam się z tym zjawiskiem. Nie zostało ono w niej nazwane, ale w tym samym czasie trafiłam na film, w którym też się to wydarzyło, więc z ciekawości zaczęłam szukać, a że „szukajcie, a znajdziecie”, to ja szukałam, a znalazłam. I już wiem, że takie coś istnieje i nazywa się phrogging. Czego to młodzi ludzie nie wymyślą dla fanu i oglądalności (kręcę z niedowierzaniem głową).
W dzisiejszych czasach nie wystarczy się włamać do domu w celach rabunkowych. Przecież to zbyt oczywiste. W dodatku pod nieobecność właścicieli? Pfff! Nudy na pudy. Trzeba podążać z duchem czasu, a nowa zabawa polega na tym, aby dostać się do czyjegoś domu i… w nim zamieszkać. Nie w pustostanie, nie w przybudówce, żeby była jasność. W domu jak najbardziej zamieszkałym, przy pełnej obsadzie, przy czym strych i piwnica, czyli miejsca rzadko używane też powoli robią się passe. Chcesz być gość to musisz się wykazać. Lajki nie zrobią się same. Lajki wymagają większego ryzyka. Na topie, zatem, jest pokój gościnny, miejsce pod schodami a nawet pod łóżkiem w sypialni państwa domu. Im dłużej tym lepiej, korzystając przy tym z łazienki, kuchni i innych przybytków rozkoszy. To jest właśnie phrogging.
Ale nie o tym, właściwie, w tej książce, w każdym razie nie tylko. Napisałam to jako ciekawostkę. A o czym książka?
O nieco znerwicowanej dziewczynie imieniem Kate, od dzieciństwa zmagającej się z atakami paniki, które spotęgowały jeszcze niedawne wydarzenia. Kate musi zmienić środowisko, żeby uspokoić się, wyciszyć i odzyskać równowagę. Dla niej jest to przekroczenie strefy komfortu, bo decyduje się na dość radykalny krok: zamianę mieszkań z kuzynem. Kate opuszcza Anglię i na pół roku przenosi się do Stanów, do luksusowego apartamentu ekskluzywnej dzielnicy Bostonu. Niestety nie odnajduje tam upragnionego spokoju, bo właśnie wtedy w budynku zaczynają się dziać dziwne rzeczy, z morderstwem włącznie. A wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na jej kuzyna, którego zna tylko z rodzinnych opowieści i wymiany kilku e-maili, a który właśnie mieszka w jej domu…
Pomysł nowy, fabuła pełna zwrotów akcji. Autora Petera Swansona dotąd nie znałam, ale facet daje radę. Także, no cóż, polecam.
?!? I to ma być niby na uspokojenie nastroju??? …ale zapisuję.
PolubieniePolubienie
A kto mówił, że to na uspokojenie? Na uspokojenie to melisa i medytacja. Podobno.
Nie martw się tym, czym się martwisz, bo nie dojdzie do tego.
Ściskam was.
PolubieniePolubienie
….może chciałbym mieć to już za sobą? …sama nie wiem…
PolubieniePolubienie
Każdy by chciał. Cierpliwości. Będzie dobrze.
PolubieniePolubienie
Uff, już miałam szukać w sieci, na szczęście wyjaśniłaś, ale do końca nie zrozumiałam, jakim cudem ktoś przyjmie drugą osobę do siebie, przy panującej u nas ciasnocie…
Serdeczności
PolubieniePolubienie
Otóż o to się rozchodzi, że nikt ich nie przyjmuje. To dzicy (w każdym sensie) lokatorzy; sami włażą, sami się lokują i uważają, by nie zostać przyłapanymi. Tak sobie myślę, że prawdziwy hardkor i wyzwanie to mieliby u mnie, w moim małym mieszkaniu 😀
PolubieniePolubienie
Moja lista robi się coraz dłuższa, a jeszcze mnie poganiają z zakupem, ci, którym pożyczam. Jak żyć? 😉
PolubieniePolubienie
Hehe, no wiem. U mnie to samo.
PolubieniePolubienie
I dobrze, że polecasz, książka wydaje sìę bardzo dobra🥰
PolubieniePolubienie
Może to po prostu mój wrodzony dar do pisania recenzji? 😛 😀
PolubieniePolubienie