
Gdy dowiedziałam się, że w główną rolę zagra Robert Downey Junior byłam bardo sceptyczna. Nie aż tak, jak wtedy, gdy rolę Robina Hooda miał zagrać Russel Crowe, bo wtedy to aż parsknęłam śmiechem. Ale Roberta po prostu w tej roli nie widziałam. Nie dlatego, że go nie lubię – wręcz przeciwnie: jest jednym z moich ulubionych aktorów, że już nie wspomnę o wyglądzie, bo jest baaaardzo w moim typie… Po prostu nie mogłam sobie tego jakoś poskładać. Myliłam się, na szczęście. Po obejrzeniu filmu, nie byłam w stanie wyobrazić sobie nikogo innego.
Gwoli wyjaśnienia: od zawsze byłam wielką fanką postaci Sherlocka Holmesa. Psycho-fanką nawet, tak, nie boję się użyć tego słowa. W wieku 15 lat miałam za sobą przeczytane wszystkie możliwe wersje jakie kiedykolwiek ukazały się w Polsce (i nie tylko). Obejrzałam wiele filmowych i serialowych wersji. Ten film jest specyficzny i dlatego trzeba na niego spojrzeć inaczej, szerzej, z przymrużeniem oka i z dystansem, ale jest świetny. Nie wiem, na ile to zasługa reżysera, na ile scenarzysty, a na ile aktorów z Robertem na czele. Myślę, że wszystko na raz.
Sherlock jakim karmiłam się za młodu był stoicko spokojnym introwertykiem, skupionym na danym śledztwie, bez zbędnej otoczki, bez życia prywatnego, bez żadnych rozpraszaczy i huśtawek nastroju. Sherlock grany przez Juniora jest charyzmatyczny, nieobliczalny, bezczelny. Niesamowicie barwna postać wyłaniająca się spośród chaosu, którym się otacza, w który popadł. Uparty i konsekwentny, świadomy potęgi własnego umysłu, co jest także jego przekleństwem. Człowiek pełen sprzeczności; izoluje się, a jednocześnie mierzy z życiem i słabościami, których scenarzyści mu nie poskąpili. Wyskakuje z przydeptanych kapci swoich poprzedników i wskakuje na ring, na którym wygrywa, bo wykorzystuje do walki swoją słynną dedukcję. Eksperymentuje z używkami, czarną magią i nowoczesną technologią. Jednym słowem postać niesamowita, która przyciąga do ekranu jak magnez. Niewiadomo jak by skończył, gdyby nie głos rozsądku, głos doktora Watsona, który w odpowiednim momencie mówi „Hola, hola, porywczy detektywie” i porywczy detektyw stopuje. Albo nie. Zazwyczaj wciąga nieszczęśnika w swoje gierki, a ten cudem ląduje na czterech łapach. W postać pomocnika i przyjaciela tego wariata wciela się też świetny Jude Law. Razem są nie do pobicia.
Niewiele jest filmów, do których wracam, ale ten niewątpliwie do takich się zalicza. Fenomenalne efekty specjalne, wspaniałe zdjęcia, mistrzowska fabuła, a poza tym ciekawy scenariusz, tajemnica, tajemnica, tajemnica i mroczne ulice Londynu. Równie dobra jest druga część, z 2011 roku „Gra cieni”. Wróble ćwierkają, że kroi się trzecia. Nie mogę się doczekać.





A jeden z załączonych kadrów to chyba nawet jest z owej części drugiej? 😉
Tak, zgadzam się tu z Tobą, to bardzo dynamiczny, brawurowy film, a obaj panowie zagrali wyśmienicie. Holmes w wykonaniu Downey’a Jr. świetny!
PolubieniePolubienie
Ja w pewnej chwili kompletnie się pogubiłam w tych dwóch częściach! Dobrze, że nie było ich więcej. Byłam, np przekonana, że ta ona to gra w dwójce właśnie, ale cóż… Tak dawno oglądałam, że mam prawo nie pamiętać. 😛
PolubieniePolubienie
To zdecydowanie nie jest to, co Staśki lubią najbardziej 🙂 Mimo kilku podejść nijak nie potrafiłem wejść w ten klimat i nawet najlepsza obsada by tego nie zmieniła…
PolubieniePolubienie
ok
PolubieniePolubione przez 1 osoba
film zajefajny, aktorzy – najwyższa półka, oglądałam obie części po kilka razy już i zawsze dobrze się bawię…. 😀
a propos Roberta – zupełnie inna bajka, ale uwielbiam go też w Iron Manie… 😀
PolubieniePolubienie
Ech… :)😘💗
PolubieniePolubienie
Przypadkiem obejrzałam już go dwa razy. Tez uważam, że warto obejrzeć.
PolubieniePolubienie
🙂
PolubieniePolubienie