Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland

To było moje pierwsze spotkanie z panem Murakami i już wiem, że nie ostatnie. Trochę mi głupio, że pierwsze, zwłaszcza, że według informacji na okładce Murakami jest najwybitniejszym i najbardziej znanym na świecie pisarzem japońskim. Gatunek, w którym pisze jest trudny do określenia, według Wikipedii jest to surrealizm, a ja bym powiedziała, że trochę Urban Fantazy. Tak, czy siak to wciąż fantastyka, a z tą mi raczej nie po drodze. No, chyba, że jest naprawdę dobra, a ta jest. Poza tym światy równoległe zawsze mnie fascynowały.

To może teraz mały poradnik:

Przed lekturą należy ogarnąć bieżące obowiązki, pozałatwiać sprawy, gdyż istnieje szansa, że wciągnie was tak, jak mnie i nie będziecie mogli się oderwać. Z tego też powodu, dobrze, jeśli kolejny dzień jest wolny od pracy.

Do samej lektury zalecam szklaneczkę whisky (i butelkę w zasięgu ręki), z co najmniej trzech powodów:

1.whisky jest dobra i pasuje

2.książki nie da się ogarnąć zupełnie na trzeźwo

3.dla towarzystwa, bo bohater też pije whisky.

Czytanie zaczynamy od uprzejmego kon’nichiwa, bo wypada się przywitać. Potem głęboki oddech i jazda bez trzymanki.

Bywają takie książki, które trudno opisać bez zdradzenia fabuły, i takie, które można opisać obszernie, a i tak nie da się zaspojlerować. Ta książka zalicza się do pierwszych i drugich. Jest niesamowita, to na pewno. Myślę, że autor musiał coś brać (oprócz whisky), bo nikt na trzeźwo nie ma AŻ takiej wyobraźni. Myślę też, że to jedna z lepszych książek, jakie czytałam. Oczywiście, że nie podpasuje każdemu, ale warto dać jej szansę.

Dobra, do brzegu. Spróbuję jakoś naświetlić tę nienormalną fabułę.

Rzecz, jak się domyślacie, dzieje się w dwóch równoległych światach: tajemniczym Mieście otoczonym murem i w normalnym mieście, znanym nam wszystkim jako Tokio. Właściwie, co do równoległości tych światów mam pewne wątpliwości, tak, jak do „normalności” Tokio. W Tokio Murakamiego występują stwory, a sam bohater para się zawodem, który nie istnieje. Jeszcze nie istnieje, ale w przyszłości wszystko jest możliwe. No, właśnie, w przyszłości. Zerkam na datę pierwszego wydania książki i jest to rok 1985. Czyżby, zatem, autor wyprzedził nasze czasy? Z jednej strony tak, z drugiej strony treść zdradza nam, że to lata osiemdziesiąte, nie tylko z powodu braku wszechobecnego dzisiaj Internetu. Domyślamy się tego z muzyki w radiu, ze stylu ubierania się bohaterów, czy branż sklepowych i usługowych, które obecnie są już w zaniku.

Dwa światy i jeden człowiek, o którym niewiele wiadomo, poza tym co sam nam zdradza. W jednym ze światów (tym bardziej realnym) trwa cicha wojna dwóch korporacji; Systemu produkującego dane i Firmy, próbującej te dane wykraść, czymkolwiek te dane są. Jeden odrealniony staruszek – profesor przeprowadzający eksperymenty na mózgach ludzkich, do czego z kolei kluczem są mózgi… jednorożców. Nieźle, co? Drugi ze światów to totalny odjazd i… Nie, nie powiem. Ledwo się stamtąd wyrwałam.

Rozbrajające są niektóre przemyślenia i skojarzenia głównego bohatera. Czasami tok jego rozumowania jest tak abstrakcyjny i tak podobny do mojego, że to aż przerażające.

Ale książka jest niesamowita. Jeszcze raz dziękuję za nią Agnieszce z bloga Mycoffeetime.

Polecam.

20 uwag do wpisu “Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland

  1. Podtrzymując naszą tradycję, co to nie zgadzam się z ani jedną lekturą – nie. Nie jest to fantastyka, nie jest to najwybitniejszy japoński pisarz, raczej dostępny amerykańskiemu smakowi, tak bym to ujęła, nie ujęła mnie ani jedna jego pozycja, jak rozpakuję się po ponownym to mogę sprawdzić, co mi zalega – miałam chyba Kafkę i Ślepą kobietę, ale to jeszcze ze dwa miechy, zanim do książek papierowych będę w stanie dotrzeć, zainteresowana?

    Polubienie

      1. No, wiesz?! W życiu! Musiałam skończyć jedną, żeby zacząć drugą.
        To było specjalnie, żeby Aksinię sprowokować 😀 😛

        Polubienie

  2. Coś tam Murakamiego czytałam (boże, w jakiejś przedpotopowej rzeczywistości), ale średnio mi podpasowało. Zaś to, co tu opisałaś… brzmi bardzo kusząco!

    Polubienie

  3. Książka przed przeczytaniem której trzeba sie nawalić… Hmmmmm…. Nie wiem czy to odpowiednia reklama 🙂 🙂 Podejrzewam że gdybyś wypaliła lufę to efekt byłby jeszcze lepszy 🙂

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do olitoria Anuluj pisanie odpowiedzi