No, oczywiście Toy story, jakżeby inaczej. Ta seria jest obecna w naszym życiu od zawsze. Oglądałam ją z dziewczynami, gdy były małe, a teraz z Tamalugą, która dwie pierwsze części zna niemal na pamięć. Ci, którzy znają moje zamiłowanie do filmów animowanych, wiedzą też, że jestem w tym temacie wybredna. Serii Toy story nie mam nic do zarzucenia. Wywołuje wiele emocji, a przede wszystkim wzrusza, zwłaszcza, że zabawki podchodzą bardziej pod moje dzieciństwo. Pomysł świetny, bez dwóch zdań, fabuła dopracowana w szczegółach. Mam tu na myśli pierwsze części, bo, niestety czwórka, moim zdaniem jest ogniwem najsłabszym. Nie znaczy to, że jest zła, na pewno warta zobaczenia, ale… No cóż, mam wrażenie, że została stworzona dla dorosłych odbiorców, tak trochę na siłę, na fali nostalgii i sentymentu. Na przedpremierowym pokazie obejrzeli ją głównie dorośli, i coś w tym jest.
Jak wiecie, Tamaluga nie wytrwała nawet 15 minut, ale szczerze mówiąc dobrze się stało. Tuż po jej wyjściu, baśń nabiera elementów horroru, zrozumiałych dla dorosłego widza. Dla dziecka już niekoniecznie.
Kto oglądał trójkę ten wie, że zabawki trafiły z rąk Andy’ego do obcej dziewczynki. Kontynuacja trzyma się faktów, ale chyba nie bardzo ma pomysł na to, co dalej. Podoba mi się to, że porusza ważne problemy psychologiczne, takie jak osamotnienie dziecka wśród innych dzieci, jego lęk przed nowym i nieznanym. Niewątpliwym plusem tej części, jak i poprzednich zresztą jest niezachwiana wiara w dzieci. W to, że kochają zabawki, takie prawdziwe zabawki, a nie elektroniczne gadżety. W to, że są z gruntu dobre. W to, że potrafią być oddanymi przyjaciółmi i że takiej przyjaźni szukają. I w to, że są tak przewidywalnie nieprzewidywalne. W tym wypadku Toy story wypełniło swoją misję.
Fabuła pokrótce, co by nie spoilerować, przedstawia się następująco:
Zabawki Andiego; szeryf Chudy, Jenny, Buzz i reszta stały się zabawkami Bonnie. Dziewczynka zaczyna przygodę z przedszkolem i trudno jej odnaleźć się w nowej sytuacji. Wtedy do akcji wkracza Chudy, podsuwając jej pomysł na stworzenie własnej zabawki. Zabawki adaptacyjnej, stworzonej co prawda ze śmieci, ale bardzo ważnej, bo będącej jej własnym dziełem. Tak rodzi się Sztuciek, czyli postać plastikowego widelca z rozbieganymi oczami. Jak ważny jest Sztuciek wie tylko Chudy, i gdy walnięty widelec ucieka ku wolności, to właśnie on wyrusza na poszukiwania. Tyle, że po drodze dużo się dzieje, a do szeryfa wraca przeszłość pod postacią zgrabnej pastereczki. Właściwie pastereczką to ona była w poprzednich częściach. Teraz jest waleczną rebeliantką. Nie jestem pewna, czy do końca odpowiada mi jej nowe wcielenie. Jestem natomiast pewna, że głos ma koszmarny.
To tyle. Resztę zobaczcie sami, jeśli macie ochotę i dziecko. Dziecko jest świetnym pretekstem do obejrzenia filmu 😀
To jedna z bardziej wzruszających i mądrych bajek jakie oglądałam z moim synem….
PolubieniePolubienie
Prawda? Cudowna jest ta seria… 🙂
PolubieniePolubienie
Problemy adaptacyjne w przedszkolu? Ja od tygodnia nie śpię, a Ty mi jeszcze horror chcesz o tym fundować?! [Toy story mówię nie na okoliczność kreski. Nie daję rady, no nie mój klimat i finito.]
PolubieniePolubienie
Nie wciągaj zbyt wielu kresek. To szkodzi na dłuższą metę. 😛
PolubieniePolubienie
Na dłuższą metę to zasadniczo wszystko szkodzi. Bo na dłuższą metę to wszyscyśmy śmiertelni… Co prawda diabeł tłumaczył, że to jeszcze pół biedy, gorzej, że ta śmiertelność objawia się niespodzianie… O, już wiem, co chciałam! Michaił!
PolubieniePolubienie
Niektórzy to nawet na krótszą metę.
PolubieniePolubienie
Obie jutro mamy przedszkole i jak widzę obie nie śpimy.
PolubieniePolubienie
Chyba idę zaparzyć melisę… Żłobek mniej mnie przerażał… albo już nie pamiętam…
PolubieniePolubienie
Ja tam walę drinka.
PolubieniePolubienie
Ja nie mogę. [?@#$%!!!]
PolubieniePolubienie
Hahaha&LOL
PolubieniePolubienie
Wypiję za ciebie.
PolubieniePolubienie
Właśnie rozmawiam z Oliwią, która otworzyła mi oczy. Przedszkole może zepsuć Tamalugę. Jej otwartość i miłość do świata. Ot, co…
PolubieniePolubienie
Oczywiście, że zepsuje. Oby obyło się bez złamań otwartych [po żłobie Żabka bardziej się wycofała, jest uważniejsza, nie startuje z miłością do wszystkich… i nauczyła się kłamać. I kląć. Wiem, że w żłobie, bo w domu nikt nie mówi ‚kurde mol’ … My raczej konkretem rzucamy…] Podjęłyśmy decyzję i będziemy się jej trzymać. Jak pijany płotu.
PolubieniePolubienie
Jezu, załamałaś mnie teraz. Chyba zrezygnuję.
PolubieniePolubienie
Przez ‚kurde mol’? No weź nie szalej.
PolubieniePolubienie
Przez zabicie w niej miłości do świata. Tego nie przeżyję, nie dam rady.
PolubieniePolubienie
Lepiej teraz, niż jakby miała być słodką naiwną do 16 roku życia, powaga. Nie zabija miłości, tylko uczy dystansu. One muszą wiedzieć, że nie wszyscy je kochają i to jest ok.
PolubieniePolubienie
To nie jest okeeeej. Ja już ryczę!
PolubieniePolubienie
jej. priv. pisze, nie rycz.
PolubieniePolubienie
Oliwia jest jeszcze gorsza pod tym względem. Zamierza zostać w przedszkolu i przywalić komu trzeba w razie czego… Ona nie chce jej tam zostawić.
PolubieniePolubienie
ona mi tym nie pomaga…
PolubieniePolubienie
Poszło.
PolubieniePolubienie
Hmm…nigdy nie byłam fanką toy story. W ogóle fanką zabawek nie byłam. Wolałam rozkręcać wideo ;)))
PolubieniePolubienie
To też zabawka. Ja miałam takie z klapą, gdybym miała chłopców to pewnie parkowaliby tam resoraki 😀
PolubieniePolubienie
Że też nigdy na to nie wpadłam… 😀
PolubieniePolubienie
😀
PolubieniePolubienie
Sztuciek skradł mi serce ❤️ A bajkę sama w sobie uwielbiam za to, że w każdej części wszyscy wyglądają tak samo. Nic im nie dodano w grafice ani nie ujęto 🙂
PolubieniePolubienie
Ooooo. Sztuciek rządzi. 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba