Psychoterapeutka

Terapeuten, Helene Flood, 2020

Coraz częściej trafiają (w każdym tego słowa znaczeniu) do mnie książki nie-amerykańskich pisarzy. I po raz kolejny nie zawiodłam się na Norwegii. Chciałabym przybliżyć nieco autorkę, ale nie mogę. To moja pierwsza randka z Helene Flood, a w Internecie informacje na jej temat są bardzo skąpe, zawężające się do kilku suchych faktów. Udało mi się ustalić, że napisała dotąd trzy książki (ta jest czwarta), z których jedna jest powieścią młodzieżową, druga pracą naukową, i dopiero trzecia – kryminałem psychologicznym. Ta trzecia, zresztą – „Terapeuci” zbiera ochy i achy, i w ogóle zamierzają ją sfilmować. Jeśli jest podobna w stylu do „Psychoterapeutki” to nawet się tym ochom i achom nie dziwię. Zdziwiły mnie natomiast negatywne opinie na pewnej popularnej stronie. Nie zaskoczę chyba nikogo faktem, że sama autorka jest z wykształcenia psychologiem (pardon – psycholożką). Dodam tylko od siebie, że jej specjalizacją są takie zagadnienia jak wstyd, poczucie winy, destrukcyjne emocje w związkach, dziedzictwo rodzinne i takie tam.

Ale do brzegu.

Sara i jej mąż Sigurd mieszkają w dużym domu w Nortberg, peryferyjnej dzielnicy Oslo. Dom, który Sigurd odziedziczył po wuju wymaga gruntownego remontu, i niby coś tam „drgnęło w kalesonach” jak mawiała moja mama :D, czyli tu kawałek podłogi położyli, tam pomalowali ścianę… Jednak to wszystko prowizorka, co doprowadza bohaterkę do irytacji. Jej mąż architekt jest pochłonięty pracą (i kilkoma innymi rzeczami) i nie ma już na nic ani czasu ani energii. Spełnia się remontowo w domach innych ludzi, a swój własny olewa. Sara dosyć obrazowo przedstawia sytuację; materiały kupione, kafelki w paczkach stoją pod drzwiami, w pokojach tapety pozdzierane do połowy w nagłym porywie optymizmu, bo wiadomo – jeśli już się zacznie to nie ma odwrotu. A ona ciągle ma goły beton w łazience, gdzie bierze zimny prysznic z niewymienionej rury, przy braku jakiegokolwiek oświetlenia. W tym momencie przerwałam czytanie, zamknęłam oczy i wykrzyknęłam: „Saro! Przyjaciółko! Bratnia duszo! Towarzyszko niedoli! Jak je cię k*rwa dobrze rozumiem!!!” Aby jeszcze pełniej wczuć się w lekturę, udałam się do kuchni pospacerować boso po betonie.

Jedynym skończonym pomieszczeniem w domu Sary jest jej gabinet nad garażem. Tutaj Sigurd się postarał, trzeba mu przyznać, a to dlatego, że Sara musi przecież pracować żeby zarabiać na remont, którego nie ma. Także, no.

Sara pracuje z trudną młodzieżą, lubi swoją pracę, ale nie stara się pozyskać wielu pacjentów. Nie wiadomo z czego to wynika; jest niepewna swoich umiejętności? Nie chce się przepracowywać? Idzie w jakoś, nie ilość?

Jej matka umarła, gdy Sara była mała, więc nie ma zbyt wielu związanych z nią wspomnień z dzieciństwa. Ma za to oddaną siostrę – przebojową matkę chłopców oraz ojca, słynącego z bardzo kontrowersyjnych publikacji.

Poukładany świat Sary załamuje się, gdy musi zgłosić zaginięcie męża. Ostatni raz widzi go, gdy ten wyrusza na weekend w góry, do domu przyjaciela. Ostatnia wiadomość na sekretarce: dotarł, rozpalają w kominku. Tylko, że kilka godzin później ten przyjaciel pyta Sarę kiedy przyjedzie Sigurd… Od tej pory wszystko nabiera tempa, a policja zaczyna podejrzewać wszystkich, zwłaszcza żonę.

Jak wspomniałam, książka ma wiele negatywnych opinii od czytelników, ale ja przeczytałam ją w jeden wieczór, bo nie mogłam się oderwać. Krytykujący zarzucają jej, między innymi zbyt dużo przemyśleń, spowolnienie akcji. Osobiście uważam, że co do pierwszego zarzutu – psycholog już tak ma. Opisuje świat, ludzi i samego siebie, analizuje, docieka. Co do drugiego – zwolnienia biegu akcji idealnie wpisują się w norweski klimat. Chociaż szczerze mówiąc żadnego spowolnienia nie odczułam. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić, to kilka rozpoczętych wątków, które nie doczekały się rozwinięcia, w tym niedosyt odnośnie sylwetek pacjentów. Ale tutaj starczyłoby materiału na kolejne powieści, także rozumiem. Książkę bardzo polecam.

22 uwagi do wpisu “Psychoterapeutka

  1. Dawno już nie czytałam niczego norweskiego, ostatni był „Pierwszy śnieg” Jo Nesbo. I chyba mam ochotę na powrót do sagi Camilli Lackberg, jeszcze kilku części nie czytałam…polecam!
    Psycholog, Norewgia…A gdyby tak wybrać się do Norwegii? Zobaczyć fiordy? – Jak to zastanawiał się narrator w Monty Pythonie 😀
    Ech, te remonty! Nawet w Norwegii są uciążliwe…ciekawe jak brzmią ich przekleństwa 😀

    Polubienie

    1. Brzmią pewnie kwadratowo i zabawnie. Jak wszystko inne. 😀
      Sagę zanotowałam.
      Gdy byłam u kuzynki były akurat białe dni, ale po tygodniu miałam ochotę tłuc głową w ścianę. To co by było gdybym wybrała się tam zimą? BRRRR!!!

      Polubienie

      1. Daj spokój, w Szwecji było jasno do 1 w nocy. Potem ciemno do 3 a potem znów jasno, Szału można było dostać…

        Polubienie

    1. O nie, kochana, kolejność musi być. Najpierw założę vloga o gotowaniu, dzięki czemu szybko zostanę psychoterapeutką. Chociaż nie wiem, czy da się mnie odzobaczyć, ale chociaż spróbuję pomóc tym ludziom. 😂
      No, nareszcie znad kawy! Wszystkiego dobrego! 🙂

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do olitoria Anuluj pisanie odpowiedzi